Święta Bożego Narodzenia to czas, który każdemu kojarzy się z czymś wyczekiwanym i ważnym. Ale przecież nie ograniczamy tego czasu tylko do dnia 25 grudnia; jest to ciąg następujących po sobie świąt i związanych z nimi tradycji, które przez wieki ewoluowały, zmieniały się, wprowadzano nowe obyczaje i formy świętowania.

     Jak świętowano czas Bożego Narodzenia na przełomie dwóch tysięcy lat chrześcijaństwa? Czemu ustalono takie a nie inne daty? Dlaczego radosne święto wywoływało tak różne reakcje ludzi wierzących? Pytania są ważne bo przecież chodziło i wciąż chodzi o uczczenie narodzin Syna Bożego.
     Przedsmak świąt to uroczystość Świętego Mikołaja przypadająca na dzień 6 grudnia. Ta data przypada na czas adwentu i radosne przeżywanie tego święta początkowo nie było mile widziane, no ale chodzi tu o Świętego Mikołaja antycznego biskupa Myry lub Miry.
     Patriarcha Myry (bo taka forma pisowni była praktykowana w czasach antycznych) Mikołaj jest postacią historyczną; ba nawet namacalną bo ostaniami czasy znaleziono i zidentyfikowano jego grób. Mikołaj urodził się w 15 marca 270 w Patarze a zmarł 6 grudnia w 342 lub 352 roku. Wprawdzie wiadomości o tym świętym spisano 200 lat po jego śmierci ale jedno nie ulega wątpliwości; biskup wspierał ubogich i potrzebujących oraz zorganizował sprawnie działający wolontariat podczas epidemii dżumy, która nawiedziła Myrę w IV stuleciu naszej ery. Jego interwencja uratowała życie co najmniej 6 rzymskim legionistom skazanym na śmierć za niesubordynację (Mikołaj Święty. Żywot, dzieło i cuda wielkiego biskupa z Miry). Święty Mikołaj przyczynił się do ustalenia wyznania wiary czyli chrześcijańskiego credo, uczestnicząc w soborze w Nicei w 325 roku (H. Bejda: Nasz wielki patron. Święty Mikołaj z Myry). Prawdziwą działalność tego biskupa ( na podstawie tego co o nim wiadomo) trudno jednoznacznie kojarzyć z drobnymi upominkami, zresztą postać Świętego Mikołaja pojawia się jeszcze kilka razy: podczas samych świąt, w dzień Nowego Roku, podczas święta Trzech Króli. W tych przypadkach może chodzić o połączenie kilku tradycji bo obdarowywanie się upominkami w ostatnich dniach starego roku praktykowali też Rzymianie podczas Saturnaliów. Z kolei zwyczaj otrzymywanie upominków w Nowy Rok jest praktykowany w kościele greckim, z tym że odpowiednikiem Mikołaja jest tam Bazyli.
Tradycja otrzymywania prezentów 6 stycznia nie ma już nic wspólnego z patriarchą Myry tylko pamiątką darów jakie otrzymał Jezus od przybyłych do Betlejem „Trzech Króli”. Mimo wszystko Święty Mikołaj jest niekwestionowanym liderem w rozdawaniu prezentów. Przyczynił się do tego bizantyjski archimandryta Michał, który w IX wieku spisał i rozpropagował „Żywot świętego Mikołaja”. Dzięki duchownemu Michałowi 6 grudnia obchodzono w Konstantynopolu wyjątkowo uroczyście a co więcej do uroczystości włączono dzieci organizując 6 grudnia liczne przedstawienia dla najmłodszych. Być może ta tradycja długo jeszcze nie dotarłaby do Europy gdyby nie polityka. Bizantyjska księżniczka Teofano w 972 roku została żoną cesarza Ottona II. Właśnie ta cesarzowa oprócz zwyczaju używania sztućców i noszenia biżuterii rozpropagowała kult świętego Mikołaja w Europie zachodniej a co za tym idzie obdarowywanie się upominkami. Mimo to dokładnie nie wiadomo dlaczego w XII wieku we Francji zaczęto praktykować zwyczaj podkładania śpiącym dzieciom prezentów w dniu 6 grudnia i tak już pozostało po dzień dzisiejszy.
      Każdy wywód o tradycji związanej z biskupem Myry nie byłby pełen gdyby nie wspomnieć o ewolucji jakiej uległ wygląd i strój świętego Mikołaja. W1823 roku amerykański pisarz i poeta Clement Clarke Moore napisał rymowany utwór pt. „Wizyta Świętego Mikołaja”. W wierszu dawny poważny i szczodry patriarcha został zastąpiony przez grubszego starszego pana z obfitą brodą i fajką o imieniu St. Nick, z czasem przekształci się ono w Santa Claus. Ale jeszcze nie było mowy o czerwonym stroju, saniach i innych „Mikołajowych” rekwizytach bo dopiero w 1881 roku rysownik Thomas Nest opublikował swoje obrazki do wspomnianego powyżej tekstu Moore’a. Właśnie wtedy po raz pierwszy w historii zaczęła się era komercyjnego „Santa Claus”. Co ważne jego wizyty zaczęły się powtarzać bo oprócz 6 grudnia przynosił prezenty jeszcze kilka razy: Boże Narodzenie, Nowy Rok, święto Trzech Króli.
      Zażywny starszy pan z obfitą białą brodą, czerwony strój, czapka w rodzaju nocnej szlafmycy, worek wypchany zabawkami, sanie, renifery. Co o tym wszystkim pomyślałby autentyczny Mikołaj patriarcha Myry? Być może powiedzieć: byłby zdziwiony, to tak jak nic powiedzieć.
        Wreszcie kwestia Bożego Narodzenia i Wigilii. Dokładniej Wigilii Bożego Narodzenia. Zwróćmy uwagę dzień 24 grudnia nie jest i nigdy nie był oficjalnym świętem kościelnym. Samo wigilia słowo oznacza trzymać straż lub czuwać i być gotowym na to co nastąpi nazajutrz czyli chodzi o czas poprzedzający coś ważnego i uroczystego. Chociaż w staropolskim zwyczaju Wigilią nazywano każdy wieczór poprzedzający dzień następny. Tradycyjnie ten dzień i wieczór jest czasem kiedy należy zadbać o choinkę no i pięknie ją ozdobić. Ten zwyczaj został wymyślony przez Marcina Lutra. Ojciec reformacji potępiał świąteczne biesiadowanie a zalecał by święta kontemplować przy „domowym drzewku” (L. Rooper: Marcin Luter Prorok i buntownik). Zwyczaj ten przyszedł do Polski wraz z niemieckim osadnictwem na przełomie XVIII i XIX wieku. Natomiast staropolskim zwyczajem podczas świąt Bożego Narodzenia wystrojem nie była choinka ale „w komnacie pałacowej i chłopskiej izbie” w wieczór wigilijny stawiano w kącie snop siana albo zboża. Wieczerza wigilijna składać się musiała z nieparzystej liczby dań; w skromnej chłopskiej chacie z dziewięciu, we dworze dziedzica z jedenastu (Zygmunt Gloger: Encyklopedia staropolska). Staropolska wigilia była też okazją do obdarowywania podarunkami jednak nie było mowy o udziale Świętego Mikołaja. Oczywiście nie mogło zabraknąć kolęd. Zwyczaj śpiewania kolęd i sporządzania szopki świątecznej dotarł do Polski z Czech a najstarsze teksty polskich kolęd pochodzą z XIV i XV wieku. Słowo kolęda pochodzi od francuskiego „la calenda” czyli święto Kolady oznaczające galijskie świętowanie zakończenia starego roku a początku nowego. Dopełnieniem Wigilii jest pasterka czyli msza odprawiana o północy. Ten zwyczaj jest jednym ze starszych w historii chrześcijaństwa bo już w IV wieku papieże odprawiali pasterki w Rzymie w kościele Matki Boskiej Większej.
       Sednem radosnych świąt jest dzień Bożego Narodzenia. Trudno jest bezspornie ustalić rok, w którym urodził się Jezus a cóż dopiero ustalić datę dzienną. Święty Paweł musiał być zasypywany szczegółowymi pytaniami dotyczącymi życia Jezusa i zapewne widział niekończące się spory wśród pierwszych chrześcijan, toteż kwintesencję religii zawarł w stwierdzeniu: „Jeśli Jezus nie zmartwychwstał to daremna jest nasza wiara”. Zapewne dla wielu to stwierdzenie wystarczyło. Niemniej w III wieku o ustaleniu dziennej daty narodzin Jezusa pokusił się Tytus Flawiusz Klemens wyliczając ją na 25 maja, inni chrześcijańscy teologowie przesuwali to wydarzenie na 19 kwietnia, 18 marca (Warren H. Carroll: Historia chrześcijaństwa).
      Skąd więc data 25 grudnia? Papież Juliusz I (337-352) stwierdził, że jest w posiadaniu dokumentu dotyczącego spisu ludności z czasów Oktawiana Augusta a z tego to dokumentu miało wynikać, że taka data jest właściwa. Rzeczonego dokumentu spisu nigdy nikt już nie odnalazł toteż zaczęto podejrzewać jakoby Juliusz I chciał przez to nawiązać do starorzymskiego święta Saturnaliów (M. Starowiejski: Z historii wczesnego chrześcijaństwa). Możliwe, ale są jeszcze inne fakty. W 385 roku pątnicy przybywający z Italii do Jerozolimy (wśród nich pątniczka Egeria) zauważyli, że jerozolimscy chrześcijanie między 25 grudnia a 6 stycznia radośnie świętują pamiątkę narodzin Jezusa. Co więcej tamtejsi patriarchowie potrafili uzasadnić, że właśnie ten czas był faktycznie czasem narodzin Zbawiciela. Argumenty za obchodzeniem pamiątki Bożego Narodzenia przedstawione przez papieża Juliusza I i patriarchów Jerozolimy musiały być wystarczające mocne i nikt nie potrafił ich podważyć a dodajmy: w pierwszych wiekach chrześcijaństwa Ojcowie Kościoła nie zawsze byli ze sobą zgodni. Jednak nie był to koniec teologicznych sporów o Boże Narodzenie bo skoro już zapanowała zgoda co do tego kiedy należy świętować to rozgorzał spór o to jak świętować. Już w III wieku Tertulian potępiał radosny nastrój świętowania ponieważ uważał, że przypomina to pogański zwyczaj rzymskich Saturnaliów. Właśnie jego tezy podchwycił cytowany powyżej Marcin Luter zdecydowanie potępiając radość i przepych podczas świętowania. Jeszcze dalej poszli wyznawcy kościoła anglikańskiego mówiąc o „katolickim święcie rozpusty” a szkocki Kościół Prezbiteriański zniósł święto Bożego Narodzenia ponadto potępił sporządzanie szopek i świątecznego wystroju jako zwyczaj pogański. Jeszcze dalej poszedł Oliwer Cromwell i purytanie: w 1647 roku w Anglii zniesiono Boże Narodzenie, przywrócono je wprawdzie po śmierci Cromwella w 1666 roku, ale emigrujący do Ameryki Północnej purytanie utrzymywali ten zwyczaj w wielu prowincjach Nowej Anglii, na tyle skutecznie, że dopiero w 1870 roku we wszystkich Stanach USA oficjalnie wprowadzono Boże Narodzenie jako ogólnopaństwowe święto i dzień wolny od pracy (Ch. Hill Oliwer Cromwell i Rewolucja Angielska). Nie był to wcale koniec sporów i sprzeciwów wobec radosnych Świąt Bożego Narodzenia.
     Świętować i chwalić Boga można na wiele sposobów; w końcu to żadna nowina. Niemniej śledząc jak ludzie celebrowali święto narodzin Syna Bożego: od radości, zabawy aż do negowania zasadności świętowania, można stwierdzić, że to święto zawsze budziło emocje zarówno zwolenników jak i przeciwników i co ważne wszyscy byli święcie przekonani co do słuszności swoich argumentów. Być może historia spraw tak ważnych jak religia musi przechodzić burzliwe chwile.

M. Mazur