Z kart historii Gminy Modliborzyce
Po Feręzewiczach1, ostatnich właścicielach majątku Lute i Michałów, zachowało się do dziś niewiele pamiątek. Okazały, kosztowny w tamtych czasach, pomnik pośrodku starej części cmentarza w Modliborzycach, informuje, że spoczywają w nim doczesne szczątki przedstawicieli rodziny Feręzewiczów, Neuburgów, Brochockich. Zapisane na płycie nagrobnej nazwiska niewiele dziś mówią tym, którzy nawiedzają cmentarz parafialny. A przecież chodzi tu o familię zamożną, w XIX wieku wpływową, znaną w Lubelszczyźnie. Przede wszystkim zaś byli to ostatni dziedzice; posiadacze wsi, folwarków: Lute i Michałów, ludzie barwni, skoligaceni z zamożnymi i wpływowymi rodami polskimi. Mimo to, jak się rzekło, w okolicy pozostało po nich niewiele śladów.
Trzeba mieć dużo dobrej woli i wyobraźni by w krajobrazie dzisiejszej miejscowości Lute dopatrzeć się śladów po drewnianym dworku, foluszu, karczmie, młynie. Wszakże były to inwestycje, które w drugiej połowie XIX w. miały być odnowione i stać się wspólnym dochodowym przedsięwzięciem rodzin Feręzewiczów i Solmanów. Posiadacze majątku Lute mieli śmiałe plany, myśleli o kosztownych inwestycjach obliczonych na wiele lat, pokrzyżowane przez historie i tragiczne wydarzenia. Dodać trzeba, że Feręzewicze to rodzina, której przedstawiciele wykazywali się niepospolitą energią, cieszyli się też dobrym zdrowiem i dożywali sędziwego wieku, chociaż nie wszyscy członkowie tego rodu byli postrzegani jako dobrzy gospodarze. Skoligaceni ze znanymi, zamożnymi rodzinami województwa lubelskiego na terenie Lutego i gminy Modliborzyce Feręzewicze zamierzali pozostać tu na długo, stało się jednak inaczej. Dlaczego? Zapewne miał na to wpływ wspomniany splot wydarzeń historycznych, ale też charakter Juliana Feręzewicza.
Z poprawnym zapisem nazwiska ostatnich właścicieli dóbr Lute jest pewien kłopot. W aktach Hipoteki Janowskiej zapisano to nazwisko jako Feręzewicz, podobnie w aktach ślubów, chrztów i zgonów parafii Mokrelipie, oraz na płycie nagrobnej cmentarza w Modliborzycach. Wnuk córki Juliana Feręzewicza; Anny; pan Tomasz Solman zwrócił uwagę, że jego przodkowie własnoręcznie podpisywali się Feręzewicz. Sprawa wydaje się więc oczywista. Nie do końca. W księgach parafii Modliborzyce zapisywano to nazwisko jako Ferenzewicz, ale też Feręzowicz, Ferezewicz, przy czym ponad wszelką wątpliwość chodzi o tę samą rodzinę. Najprawdopodobniej jest to wynikiem kilku pomyłek (przeinaczenia) ludzi zapisujących to nazwisko. Ponadto w połowie XIX stulecia w Urzędowie zamieszkiwał inny posesjonat: Julian Ferenzewicz, który nie był skoligacony z właścicielami majątku Lute, brał udział w powstaniu styczniowym, często mylony z dziedzicami dóbr Lute, podpisywał się jednak inaczej niż bohaterowie niniejszej publikacji. Jaka forma jest więc poprawna? Skoro na płycie nagrobnej pomnika na cmentarzu w Modliborzycach umieszczono napis Feręzewicz i potomkowie tegoż podkreślają właśnie taki zapis nazwiska, jako poprawny wydaje się być uprawnione aby w tym opracowaniu pozostać przy takiej formie zapisu. Prezentowana tu praca w sposób skrótowy traktuje o losach rodziny Feręzewiczów, właściwie to o każdym ze wspominanych tu (barwnych) bohaterów można stworzyć szeroką pracę biograficzną.
Skrótowo też przedstawiono tu kwestię XIX wiecznej historii wsi Lute oraz skomplikowanej prawnie, trwającej latami sprzedaży i parcelacji dóbr Lute i Michałów; są to niewątpliwie kwestie ciekawe, godne opisania w innej publikacji.
Antoni Feręzewicz
Do połowy XIX w. dobra ziemskie Lute i Michałów2 były częścią posiadłości Malholmmów, rodziny przybyłej do Polski z Europy zachodniej, która nabyła liczne parcele w granicach Lubelszczyzny, jak też w samej Ordynacji Zamojskiej. W latach czterdziestych wieś Lute dzierżawił od Michała Malholmme Kurzątkowski, odprowadzając z niej 39 rubli i 19 kopiejek podatku3. Najprawdopodobniej dzierżawca nie był zadowolony z dochodów bo po zwyczajowych „ trzech sezonach użytkowania w dzierżawie” zrezygnował z umowy. Do dworu w Lutem wrócił właściciel Michał Malholmme- radca Dyrekcji Ubezpieczeń4. Zamożny dziedzic musiał często przebywać w Lutem, o stałej obecności „pana Malhomma” pisał w prywatnej korespondencji Ignacy Solman- dzierżawca sąsiedniej wioski Wolica. Solman wspominał o wspólnych przedsięwzięciach gospodarczych z Malholmami , wyjazdach i stałej obecności tej rodziny w Lutem5. Możliwe, że wówczas już powstał pomysł wspólnych, "dobrosąsiedzkich" inwestycji. Mimo śmiałych planów Michał Malholmme zdecydował się sprzedać posiadłości Lute i Michałów.
Trudno ocenić czy cena jaką zażądał sprzedający za te dobra mogła uchodzić za wysoką, na pewno była zbyt wysoka by znaleźć miejscowego nabywcę, toteż posiadłość została wystawiona na licytację publiczną. Co ciekawe, po ogłoszeniu licytacji publicznej dość szybko znalazł się chętny na jej kupno. Znaczącą rolę w transakcji odegrali Solmanowie, którzy znali i poinformowali przyszłego nabywcę o możliwości zakupu majątku ziemskiego w pobliżu Modliborzyc.
Chętnym na zakup Lutego okazał się Antoni Feręzewicz urodzony w 1803 roku6 we wsi Szenków w Austriackiej Galicji7. Antoni; syn Joachima Feręzewicza i Franciszki z Brochockich Feręzewiczowej w 1836 roku zawarł związek małżeński w lubelskiej katedrze św. Jana. Jego wybranką była Anna Neuburg. Młody Feręzewicz musiał posiadać znaczący majątek by ubiegać się o rękę panny z tak „dobrego domu”. Teść Antoniego Feręzewicza – Ignacy Neuburg był człowiekiem wykształconym i wypływowym. Pełnił funkcję „profesora szkół wojewódzkich lubelskich” w naszym rozumieniu tego tytułu, był lubelskim kuratorem oświaty. Z kolei teściowa pana Antoniego- Józefa Strzyżewska pochodziła z zamożnej ziemiańskiej rodziny.
W końcu lat pięćdziesiątych XIX wieku lat Antoni liczył 55 lat, posiadał znaczący majątek i miał zagwarantowaną prawnie wieczystą dzierżawę pięciu tysięcy mórg ziemi położonych w gminie Borów. Chociaż stanowisko wójta gminy dominalnej pełnili zwyczajowo dziedzice majątku to w przypadku Borowa oficjalnie pełnił je właśnie dzierżawca Antoni Feręzewicz. Tylko, że… sprawowanie funkcji wójta wiązało się z wieloma obowiązkami, przy czym pełniący to stanowisko dziedzic nie mógł liczyć na wynagrodzenie od państwa. Do uprawnień i obowiązków ówczesnych wójtów należało: wyznaczenie w każdej gromadzie wiejskiej sołtysów. Wójt- dziedzic miał obowiązek rozsyłać i podawać do publicznej wiadomości rozkazy i zarządzenia rządowe, administrować majątkiem gminy, wypłacać pieniądze dla pracowników gminy, kierować robotami publicznymi. Wójt prowadził księgi ludności, wyznaczał podwody i kwatery dla wojska. Wójtowie mieli prawo sądzenia ludności na swoim terenie. Obowiązków i odpowiedzialności na tym stanowisku nie brakowało, gratyfikacji pieniężnej, jak wspomniano, nie było. Możliwe, że na tym polu realizowałby się niejeden dziedzic, ale dla człowieka pokroju Feręzewicza; energicznego, chcącego pomnażać swój majątek, nie było to odpowiednie zajęcie. Dlatego pan Antoni nie sprawował tej funkcji osobiście lecz wyznaczył swojego następcę za zgodą podprefekta, co było zgodne z ówczesnym prawem8.
Nabycie majątku Lute i zamieszkanie w nim Antoni Feręzewicz uznał za lepszą alternatywę niż dzierżawa Borowa toteż przystąpił do publicznej licytacji. Ostatecznie majątek ziemski Lute zakupiono 28 października 1859 roku za kwotę 140.000 złotych polskich. Z jednej strony nie była to wygórowana suma bo też same dobra liczyły „nie mniej niż 2000 mórg ziemi”, ale nieruchomości te określono jako "ziemia lichsza i pagórzysta"9. Dla porównania: majątek Wierzchowiska zakupiono w 1872 za cenę 233 333,10 złp10. Z kolei posiadłość Wolica kosztowała w 1861 roku 47,795 rubli srebrnych czyli niecałe 150.000 złp11. Dobra Modliborzyce, liczące 7000 mórg wyceniono na ponad 114 tys rubli srebrnych12. Feręzewicz mógł uważać, że po raz kolejny dobrze zainwestował i pomnożył swój majątek. Nabył wszak rozległe parcele, wprawdzie ziemia nie była urodzajna, ale było jej sporo. W Lutem działał też solidny młyn wodny, napędzany kołem nadsiębiernym i przedsiębiernym we wzorze techniki angielskiej. Młyn posiadał dwa kamienie opatrzone obręczami żelaznymi o średnicy 1 łokcia i grubości 16 cali a dochód z działalności tego młyna szacowano na 15 rubli srebrnych13. W końcu lat pięćdziesiątych XIX wieku Lute było gminą dominalną liczącą 59 dymów i 337 dusz14. Nie była to duża gmina dominalna i po reformie administracyjnej weszła w skład dużej gminy Modliborzyce, jednak nabywca miał świadomość, że za majątek o podobnym areale i podobnej jakości ziemi uprawnej w Galicji musiałby zapłacić niemal dwukrotnie więcej.
Solmanowie pełniący rolę pośrednika w tej transakcji chyba również nie byli bezinteresowni. Seniorka rodu- wdowa po Mikołaju Solmanie- Barbara z Bronickich Solman przybyła do Wolicy w połowie lat pięćdziesiątych z dorosłymi synami. Po zakupie majątku Lute przez Antoniego dzierżawcami pięciu tysięcy mórg dóbr Borów stali się starsi synowie pani Barbary: Karol i Stanisław. Natomiast najmłodszy z Solmanów; Ignacy został wówczas jedynym dzierżawcą dóbr Wolica. Po zawarciu związku małżeńskiego z Pelagią z Zembrzuskich, Ignacy Solman w czerwcu 1861 roku zakupił majątek Wolica i stał się jego pełnoprawnym właścicielem. Jednym słowem przyjaźń Solmanów z Feręzewiczami wyszła na dobre jednym i drugim bo wszyscy na tym coś zyskali.
Feręzewicze stali się właścicielami Lutego. Do nowo nabytego majątku pan Antoni przybył wraz z rodziną: żoną Anną z domu Neuburg, synem Julianem, córką Anną ur.1841 i sędziwą matką nabywcy: panią Franciszką z Brochockich (ur.1782).
Wspólną inwestycją nowego dziedzica Lutego i Ignacego Solmana miała być reaktywacja (remont i puszczenie na użytek) starego folusza i rozbudowa młyna. Trudno orzec czy plany od początku nie miały szans na realizację czy zaprzepaścił je wybuch powstania styczniowego. W przypadku folusza, czyli drewnianego budynku z maszynami napędzanymi kołem wodnym, służącymi do obróbki i przygotowania tkanin wełnianych, inwestycja nie miała większego sensu ponieważ w tym czasie tkaniny uzyskiwane w fabrykach wypierały ten sposób produkcji. Zdaje się, że dobrze rozumieli to niedoszli inwestorzy i szybko porzucili ten zamysł. Jedyną zrealizowaną inwestycją był remont młyna w Lutem w 1862 roku, ale cała inwestycja raczej ograniczyła się do wymiany tego co niezbędne a młyn nie zwiększył swoich mocy przerobowych15.
Kolejnym „sąsiedzkim” pomysłem na dochodową inwestycję miała być budowa karczmy, która „uposażona być miała w gminie Wolica na skraju dóbr Wolica, Lute, Wierzchowiska” (obecnie Wolica- Kopaniny). Wydawało się, że Solman, człowiek wykształcony, energiczny i do pewnego czasu mający „dobre kontakty” z rosyjską kadrą urzędniczą w Janowie szybko doprowadzi sprawy do końca. Tymczasem 21 września 1860 naczelnikiem powiatu zamojskiego został Michał Skibiński. Nowy włodarz dbał by wszelkie koncesje na prowadzenie „działalności gospodarczej” szczególnie na wyszynk i propinację były przyznawane ludziom wiernym i zobowiązanym wobec władz. Natomiast dziedzic Wolicy był człowiekiem, którego od dawna podejrzewano o działalność antypaństwową. Toteż i z tej sąsiedzkiej inwestycji nic nie wyszło.
Feręzewicze wobec powstania styczniowego
Dziedzic Wolicy aktywnie włączył się w działalność spiskową, próbował zjednać sobie poparcie okolicznych ziemian. Tymczasem Antoni Feręzewicz nie zamierzał przystępować do insurekcji. Podobnie jak większość okolicznych dziedziców w pełni popierał stworzenie (wywalczenie) wolnego Państwa Polskiego, ale zgodzenie się na reformę uwłaszczeniową, zrzeczenia się „odwiecznych praw i przywilejów należnych dziedzicowi i szlachcie”, raczej w ogóle nie brał pod uwagę. Ignacy Solman dosadnie określił Feręzewiczów i innych miejscowych przeciwników reform Powstańczego Rządu Tymczasowego: „Ciemna szlachta, nic tylko ciemna lubelska szlachta”. Mimo to dziedzic folwarku Lute również był dla władz osobą mocno podejrzaną. Podczas uiszczania opłaty podatkowej w styczniu 1863 roku syn Antoniego; 25 letni Julian Feręzewicz został aresztowany za przybycie do Janowa „w ubraniu jesiennym, w formie chłopskiej świtki zapinanej na haftki”. Kłopot w tym, że za takie przestępstwo można by wówczas aresztować właściwie każdego mieszkańca Janowa i okolic, ponieważ tak ubierało się większość mieszkańców tego terenu. Natomiast konsekwentne ukaranie więzieniem za taki strój wszystkich „wdziewających” go obywateli byłoby nie możliwe. Chociażby z powodu, że więzienie janowskie mogło pomieścić jednorazowo najwyżej 90 aresztantów.
Młody Julian został szybko wypuszczony na wolność. Kto wie? Może młodego Feręzewicza uchroniło to przed dużo tragiczniejszym losem bo wydarzenia ze stycznia roku 1863 miały na terenie Modliborzyc miały dramatyczny przebieg. Dziedzice Wolicy i Modliborzyc zapłacili życiem za udział w powstaniu, dla wielu udział w insurekcji skończył się wyrokiem więzienia, zesłaniem i konfiskatą majątku. Ziemianie, którzy choćby symbolicznie popierali „insurekcję roku 1863” jak dziedzic Stojeszyna Łempicki, byli odsuwani od sprawowania urzędów czy funkcji publicznych. Do końca władze traktowały ich nieufnie. Takiego losu uniknęli Feręzewicze. Mimo wszystko bycie „ciemną szlachtą” okazało się lepszym sposobem na przeczekania carskich represji po powstaniowych bowiem dziedzice Lutego nie ponieśli kary za udział w powstaniu i w organizacji spiskowej, utrzymali majątek i znaczenie. W latach siedemdziesiątych XIX w. Antoni Feręzewicz oraz właściciel Wierzchowisk Michelis (na którym do końca życia ciążyło piętno zdrajcy) wymieniani są jako ławnicy ziemscy w Modliborzycach16. Sprawowali więc ważną i prestiżową funkcję. Osoby wybrane na ławników i ich zastępców były zatwierdzane przez gubernatora w porozumieniu z prokuratorem właściwego sądu okręgowego. W wypadku różnicy zdań pomiędzy gubernatorem i prokuratorem sądu okręgowego sprawę zatwierdzenia wybranych ławników przedstawiano Ministrowi Sprawiedliwości, który podejmował ostateczną decyzję17. Zatem właściciel Lutego nie tylko nie poniósł kary ale cieszył się pełną aprobatą władz rosyjskich. Ponadto Antoni pełnił w powiece janowskim funkcje agenta ubezpieczeniowego, a to też wymagało przychylności władz. Mimo osiągnięcia "wieku emerytalnego" Antoniemu Feręzewiczowi nie brakowało energii. W 1871 Towarzystwo Ubezpieczeń od Ognia Imperial zatrudniło 68 letniego właściciela dóbr Lute w charakterze urzędnika spisującego umowy ubezpieczeniowe .
W roku 1878 Antoni miał 75 lat i cieszył się dobrym zdrowiem. Rzec można pan Antoni dość długo zwlekał by swoje posiadłości scedować na jedynego syna. Niemniej w końcu się zdecydował. W wyniku zapisu spadkowego, majątek ziemski położony w gminie Modliborzyce stał się własnością Juliana Feręzewicza18. Syn Antoniego nie zamierzał utrzymywać majątku po rodzicach, zresztą posiadał też pokaźne dobra ziemskie w parafii Mokrelipie niedaleko Zamościa, które były wianem jego żony Kazimiery z Boduszyńskich. Obdarowany spadkiem Julian zdecydował się sprzedać dobra ziemskie Lute i Michałówka za 42,677 rubli i 55 kop. dnia 21 lipca 1882 roku19. Nabywcami byli Aletr Walersztein i Eliasz Erlichster. W późniejszych aktach sprzedaży działek ziemskich, jako sprzedający figuruje syn Eliasza; Zunwel Erichszter, oraz nowi udziałowcy; chociażby pochodzący z Biłgoraja Lejba Wurman. Nowi właściciele zakupioną nieruchomość podzielili na mniejsze działki i z zyskiem odsprzedawali je miejscowym oraz osadnikom przyjeżdżającym z Galicji20. Tak naprawdę proces sprzedaży i parcelacji majątku Lute i Michałów trwał kilkadziesiąt lat, przez ten czas obrósł mnóstwem mitów i legend. Chociażby długo i często powtarzane zarzuty o nieuczciwości geodetów mierzących działki, które były sprzedawane przez Walerszteina i braci Erichszterów. Z danych zawartych w archiwaliach dotyczących „Hipoteki Janowskiej” wynika, że działki odkupione od Juliana Feręzewicza sprzedawano po nieco niższych cenach, ale były to np. tereny, które najpierw należało wykarczować „własnym nakładem”, albo zaznaczano niską klasę sprzedawanych gruntów ornych (ziemia lichej jakości)21. To akurat prawda, ale kupujący musieli mieć (a nawet z pewnością mieli) świadomość jakości gruntów rolnych i powodów ich niższej ceny.
Nie brak też zarzutów pod adresem odmierzających działki mierniczych; mieli oni oszukiwać kupujących włościan a rzekome zyski zatrzymywać dla siebie. Ponoć za życia nie ponieśli za to żadnej kary. W każdym razie w archiwaliach brak jest procesów sądowych, skarg, czy zażaleń oszukanych nabywców działek. Nie ma więc wzmianki o karach jakie (za życia) ponieśli nieuczciwi urzędnicy i mierniczy. Po śmierci tychże geometrów Stwórca (zdaniem wielu świadków) miał wymierzyć im karę; wielu twierdziło, że nocą widziało ich zjawy tułające się po polach wsi Lute- Michałówka- Lute Doły i latarniami oświetlające miejsce, w których dokonali oszustwa22. Jak wspomniano co do pracy samych geometrów to nie ma niezbitych dowodów na ich nierzetelność. Toteż trudno powiedzieć czy „migoczące na polach światełka” to istotnie ich pokutujące dusze czy raczej poczciwe świetliki dające się zobaczyć wiosną i latem w tym terenie. Ale w każdej legendzie jest ziarno prawdy. Po pierwsze: po 1918 roku przejście z rosyjskich jednostek miar; sążni, ośmin i dziesięcin na ary, morgi i hektary musiało stworzyć zamieszanie i pomówienia, zwłaszcza przy stałym „głodzie ziemi ornej” 23. Po wtóre: spory „o miedzę” i wątpliwości co do słusznego przebiegu granicy działek były i są stałym zagadnieniem więc wygodnie było obarczać mierniczych i geometrów (tym bardziej, że ci już nie żyli, więc nie mogli zaprzeczyć) jako winnych kłótni. W każdym razie stworzono piękną legendę, którą łatwo sprawdzić po dziś dzień; chyba, że w przypadku nieobecności owych zjaw, stwierdzimy iż sprawa mogła już ulec przedawnieniu.
Po parcelacji majątku Antoni Feręzewicz pozostawił sobie "około 20 mórg ziemi ornej wraz z placówką, na której znajdował się dwór z zabudową gospodarczą i ogród"24. Na początku lat osiemdziesiątych XIX wieku Antoni był już człowiekiem w sędziwym wieku, ale nic nie zapowiadało by "czerstwy starzec miał zakończyć życie". Nic też nie wskazywało by w dworku Feręzewiczów w Lutem miało dojść do tragedii, która stała się głośna poza granicami Królestwa Polskiego. Dnia 21 października 1884 roku Gazeta Toruńska pisała:
Pomiędzy Janowem a Kraśnikiem w folwarku Michałów, z niedzieli na poniedziałek napadła na dwór właściciela Ferenzewicza banda opryszków. Dostawszy się do pokoju przez okno, jeden ze złoczyńców uzbrojony nożem stanął nad łóżkiem Ferenzewicza, 80 letniego starca. Czerstwy jeszcze i silny gospodarz chwycił za nóż zbrodniarza, ale tak nieszczęśliwie, że ostrze jego obcięły mu trzy palce. Opryszek nóż wyrwał i ugodził nim w brzuch starca, który wnet potem skonał. Reszta łotrów narzuciła na panią F. poduszki; staruszka omdlała z przerażenia i temu tylko zawdzięcza ocalenie gdyż złoczyńcy uznali ją za umarłą i pastwić się przestali. Rozbiwszy biurko zabrali znaczną kwotę pieniędzy, kosztowności i zegarek nieboszczyka i znikli. Przeddzień wypadku przyjechał odwiedzić sędziwych rodziców syn ich (Julian) trzymający w Ordynacyi znaczne dobra dzierżawą. Łotry jednak tak cicho się sprawiliiż p. F śpiąc parę pokojów dalej nic nie słyszał, i nad ranem dopiero dowiedział się o nieszczęściu25.
Jedyny syn Antoniego - Julian 6 października 1884 roku przebywał w domu, w którym rozegrała się tragedia. Zarówno redaktor Gazety Toruńskiej jak i prowadzący śledztwo nie czynili młodemu Feręzowiczowi żadnych zarzutów; nikt wszak nie mógł przewidzieć jaki dramat miał się wydarzyć owej październikowej nocy we dworku w Lutem. Zapewne Julian czynił sobie wyrzuty iż nie zapobiegł tragedii, to właśnie on ufundował kosztowny i okazały pomnik, w którym spoczęli jego rodzice i dziadkowie Neuburgowie. Być może Julian zakładał, że grobowiec będzie służył następnym pokoleniom tego rodu. Stało się jednak inaczej, bo drugi grobowiec rodziny Feręzewiczów powstał na cmentarzu parafialnym w Końskowoli. Oprócz Antoniego i jego matki w grobowcu w Modliborzycach spoczęła wdowa po nabywcy i właścicielu majątku Lute: Anna z Neuburgów Feręzewicz, która zmarła w 1889 roku w Lutem. Dopiero dwa lata po śmierci matki; w 1891 roku Julian sprzedał resztę majątku Feręzewiczów położonego w gminie Modliborzyce. Na tym kończy się kilkuset letnia historia dziedziców i posiadaczy majątku Lute i Michałów, chociaż ta druga miejscowość bardziej jest dziś kojarzona jako Michałówka.
Julian Władysław Feręzewicz
Rok 1863 jest ważną i tragiczną datą w historii narodu polskiego. Powstanie styczniowe, którego konsekwencje Polacy odczuli przez kilka następnych dekad okazało się tragicznym wydarzeniem. Dramatyczne były losy sąsiadów rodziny Feręzewiczów: Solmanów, Gorzkowskich. Niemniej dla dziedziców dóbr Lute był to czas szczęśliwy. Wprawdzie wspomniany Julian Feręzewicz w styczniu 1863 roku był zatrzymany przez władze z błahego powodu, ale już we wrześniu tego samego roku wspomniany wyżej Julian zawarł związek małżeński z Kazimierą Boduszyńską. Koligacja z jedną z bogatszych i wpływowych rodzin Ordynacji Zamojskiej była dla właścicieli majątku Lute znaczącą nobilitacją. Ślub odbył 9 września 1863 roku w Bystrzycy. Julian Władysław (ur.1838) był w dniu ślubu „przystojnym i wesoły frantem, z pięknym wąsem o jasnych rzednących włosach". Pani Kazimiera zaś „niewiasta niewysoka i drobna o czarnych włosach i trefnionej (modnie uczesanej) fryzurze”. W tym przypadku, w akcie ślubu proboszcz parafii Bystrzyca nazwisko rodowe pana młodego zapisał jako Feręzowicz 26.
Siostra pani Kazimiery -Zofia (ur. 8.04.1844, zmarła 1923). w 1867 zawarła związek z Władysławem Zembrzuskim, synem Ludwika, właścicielem Moniak (wówczas pow. janowski); notabene Zembrzuscy byli też krewnymi Solmanów. Przypadek? Wcale nie, bo niemal wszystkie rody posiadaczy ziemskich południowej Lubelszczyzny i Ordynacji zamojskiej były ze sobą skoligacone. Ślub i koligacje rodzinny posiadaczy ziemskich były omawiane i uzgadniane między zainteresowanymi familiami, często aranżowali go przysłowiowi „znajomi, kuzyni kuzynów”. Najlepiej określił to potomek dziedziców wsi Lute i Wolica: Tomasz Solman: "Oni wszyscy byli jedną wielką familią, od Zamościa po Lublin. Bliżsi, dalsi kuzynowie. Znający się lub nie. Zaprzyjaźnieni lub skłóceni ze sobą". Chociażby krótka kwerenda dostępnych archiwaliów, ksiąg parafialnych potwierdza prawdziwość słów pana Tomasza.
Bezpośrednio po ślubie Julian zamieszkał w majątku Lute, gdzie poczynił nawet znaczące inwestycje. Założył dużą stadninę koni, zarówno "rasowych pod siodło jak też pospolitych". Przedsięwzięcie miało sens, w czasach gdy znaczne majątki ziemskie ulegały parcelacji, w terenie typowo rolniczym, gdy w Modliborzycach istniały słynne w okolicy jarmarki i targi końskie, na nabywcę nie trzeba było długo czekać. Tak na marginesie należy dodać, że miasto powiatowe Janów takowych targów nie posiadało, bo jak głosi tradycja: "Matka Boska Janowska nie lubi zapachu końskiego potu". Początkowo, zorganizowane na terenie Lutego przedsięwzięcie szło z powodzeniem, toteż pomyślano o powiększeniu stadniny i przeniesieniu jej części w okolice Zamościa. Pani Kazimiera odziedziczyła wszak znaczną posiadłość w parafii Mokrelipie. Po początkowych sukcesach zaczęły się problemy, na tyle poważne, że cała inwestycja musiała zostać uznana za chybioną. Pan Julian był człowiekiem towarzyskim, wesołym, lubił karty i "dobry trunek", ale na pewno nie był zapobiegliwym gospodarzem. Źle opatrzone konie zaczęły chorować, szybko dała o sobie znać "zaraźliwa nosacizna", w okolicy sporo bydła i koni padło też z powodu zarazy nazywanej księgosusz. Może gdyby sprawy potoczyły się inaczej do dziś Lute i okolice cieszyłyby się posiadaniem stadniny koni. Los (a może niefrasobliwość gospodarza) zdecydował jednak inaczej. Resztę koni, które przedstawiały jeszcze wartość Julian sprzedał na targach w Modliborzycach, "ale i tak pieniędzy włożonych nawet w połowie nie odzyskał". Do końca swoich dni tę niegospodarność i przeprowadzkę do Mokrelipia miała za złe ojcu córka Juliana Feręzewicza- Anna urodzona w 1876 w majątku Lute. Często powtarzała, że wszystko było "na jej głowie i musiała patrzeć jak cierpią i konają zwierzęta, o które dbała". Fiasko inwestycji gospodarczych nie było jedynym zmartwieniem Juliana. Po tragicznej śmierci ojca, w 1889 zmarła jego matka. Rok później 22 stycznia 1890 roku zmarła Kazimiera Feręzewicz z Boduszyńskich. Została pochowana na cmentarzu parafii Mokrelipie. W wieku pięćdziesięciu dwóch lat Julian został wdowcem. Tymczasem jego syn Antoni, który zdecydował się wstąpić do seminarium, odebrał już święcenia kapłańskie i 2 II 1891 udzielił ślubu swojej siostrze Zofii Aleksandrze i Zygmuntowi Augustowi Olszewskiemu. Ceremonia zaślubin odbyła się w parafii Mokrelipie. Julian; senior rodu Feręzewiczów coraz mniej zajmował się sprawami gospodarstwa. Handel końmi zarzucił już zupełnie, areał dzierżaw znacznie umniejszył, "częściej bawił u kuzynów w Moniakach niż we własnych posiadłościach". O częstej obecności Juliana Feręzewicza we dworze w Moniakach wspomina Pelagia Solman -wdowa po Ignacym Solmanie w listach do syna Ignacego. Możliwe, że pobyt w Moniakach i częste spotkania z wdową po tragicznie zmarłym dziedzicu Wolicy miały związek z planami matrymonialnymi wobec pani Pelagii- rówieśnicy Juliana. Ostatecznie jednak z tych planów nic nie wyszło. Pelagia z Zembrzuskich Solman pozostała wdową, zmarła w 1921 roku w Warszawie. Natomiast do skutku doszło małżeństwo najmłodszego z synów Pelagii -Ignacego z Anną Feręzewicz. Natomiast pan Julian zawarł po raz drugi związek małżeński w 1894 roku, co do końca za złe miały mu jego dzieci z pierwszego małżeństwa. Julian zmarł 1914 roku w wieku 76 lat i spoczął na cmentarzu parafialnym w Końskowoli, w dwa lata później; w 1916 roku w grobowcu rodzinnym, obok Juliana spoczął jego syn Edmund, a w 1960 roku w grobowcu spoczęły doczesne szczątki księdza Antoniego Feręzewicza. Pretensje córek do zmarłego Juliana Feręzewicza najdosadniej podsumował jego wnuk Tomasz Solman (1910- 1986), a podsumował dokładnie tak jak przed laty dziedzic Wolicy swoich sąsiadów- okolicznych ziemian: "Ciemnota. Jak to ciemna szlachta".
Potomkowie Juliana Feręzewicza
Właściwie to wraz ze sprzedażą reszty nieruchomości położonych w dawnym folwarku Lute Feręzewicze opuścili teren dzisiejszej gminy Modliborzyce, z czasem o dziedzicach Lutego zapomniano, a świadectwem ich obecności jest pomnik na cmentarzu w Modliborzycach. Jednak nie do końca. Większość dzieci Juliana i Kazimiery przyszło na świat w parafii Modliborzyce, tu byli ochrzczeni, tu spędzili dzieciństwo. Do końca życia utożsamiali się z tymi terenami, wspominali i idealizowali miejsce, z którego się wywodzili.
Proboszcz Modliborzyc zapisał, że w 1866 roku we dworze w Lutem urodził się pierwszy syn Juliana i Kazimiery- Edmund Antoni (w akcie urodzenia zapisany Ferezewicz). W 1870 przyszła na świat ich córka Zofia, w 1876 Anna, w 1877 Stanisław Jan. Natomiast w 1871 roku w Darominie w powiecie sandomierskim urodził się najbardziej znany przedstawiciel tej rodziny; ksiądz Antoni Feręzewicz. Dlaczego w Darominie a nie w parafii Modliborzyce? Trudno powiedzieć, ale trzeba przypomnieć, że z parafii Daromin wywodził ojciec Juliana; Antoni Feręzewicz.
Starsza córka Juliana i Kazimiery z Boduszyńskich Zofia wyszła za mąż za Zygmunta Augusta Olszyńskiego. Jeszcze przed I wojną światową Olszyńscy zamieszkali w Poznaniu. Pani Zofia z Feręzewiczów była matką dwóch synów Stefana i Romana, którzy byli zawodowymi oficerami II Rzeczpospolitej. Stefan po otrzymaniu patentu oficerskiego w stopniu kapitana służył w Korpusie Ochrony Pogranicza w Sarnach; 17 września 1939 roku zabity na posterunku przez żołnierzy Armii Czerwonej. Z kolei Roman, również zawodowy wojskowy, przeżył II wojnę światową i resztę życia spędził w Poznaniu.
Młodsza córka Juliana i Kazimiery: Anna Ferenzewicz ur.1876 roku była babką pana Tomasza Solmana. W 1899 zawarła związek małżeński z Ignacym Solmanem, synem bohaterskiego dziedzica Wolicy. W 1900 roku na świat przyszedł pierworodny syn Ignacego i Anny- Janusz. Niestety chłopiec był przewlekle chory, zmarł w Satanowie w wieku piętnastu lat. W 1910 roku w Satanowie państwu Solmanom urodził się drugi syn Tomasz. Pani Anna z Feręzewiczów Solman ciężko przeżyła śmierć swojego pierworodnego syna. Niestety trudne lata pierwszej połowy XX wieku nie poskąpiły jej doświadczenia kolejnych rodzinnych dramatów. Po wybuchu rewolucji w Rosji pani Anna musiała uciekać wraz ze swoim kilkuletnim synem z Satanowa. W czasie dwudziestolecia międzywojennego Solmanowie mieszkali w Kutnie. W 1939 roku zmarł mąż pani Anny, a w 1945 roku jedyny syn Tomasz zabrał ją do Poznania, gdzie pochodząca z Lutego Feręzewiczówna spędziła resztę życia. W Poznaniu seniorka rodu wspominała okolice Modliborzyc jako wspaniałą, bogatą "mlekiem i miodem płynącą krainę". Pełną dobrych i uczciwych ludzi. W powojennym Poznaniu chyba nie potrafiła znaleźć dla siebie miejsca bo "swoim wyglądem, sposobem mówienia, strojem i zachowaniem wyglądała jak ktoś z innej epoki by nie rzec z innego świata". Wnuk pani Anny wspomina babcie jako osobę "bardzo kontrowersyjną" wywołującą stale sprzeczki. "W miejscach publicznych nie uznawała kolejki w sklepie do ludzi zwracała się per on, lub bezosobowo: w stylu: dać mi to". Mimo wszystko pani Anna miała dość liczne grono "podeszłych wiekiem wielbicielek" bo interesująco opowiadać, potrafiła godzinami. Przyjaciółki określały nawet babkę Tomasza Solmana mianem "Pani Baronowa". Częstym tematem jej opowiadań były wspomnienia o folwarku i posiadłości w Lutem i Michałówce, które przedstawiała jako „tereny przepiękne niby raj na ziemi lub utracona Atlantyda”, wielka szkoda, że opowieści pani Anny nie zostały utrwalone. Mimo skłonności do dewocji "księdza traktowała jako partnera do kart i pasjansa, co najwyżej do pogadania"27. Anna z Feręzewiczów Solman zmarła w 1961 w Poznaniu.
Niewątpliwie najbardziej znanym z dzieci Juliana i Kazimiery Feręzewiczów (a jednocześnie niemal zupełnie nie znanym i nie eksponowanym w historii regionalnej) był ksiądz Antoni, jego życiorys mógłby posłużyć za scenariusz niejednej dobrej powieści28. Jak już wspomniano przyszedł na świat w okolicach Sandomierza i tam został ochrzczony. Jednak w majątku Lute mieszkał, znał dobrze okolice i posiadłości swojego ojca i dziadka. Antoni ukończył ówczesne renomowane gimnazjum w Lublinie i w tym też mieście wstąpił do Seminarium, które ukończył w 1893 roku. Posługę duszpasterską zaczął jako wikariusz w parafiach w Szczebrzeszynie, Maciejowicach i Radzyniu. W 1899 roku został proboszczem w parafii Wisznice. Tu „naraża się żandarmerii gdyż wbrew wyraźnym zakazom udzielał sakramentów świętych Unitom”. Warszawski generał gubernator skazał księdza Feręzewicza na dwuletnią zsyłkę do Symferopola w guberni Taurydzkiej, gdzie przebywał dwa lata. Na zesłaniu ksiądz Antoni pracował jako świecki w biurze inżyniera, ale zabroniono mu sprawowania czynności kapłańskich. Gdy czas wygnania się skończył księdzu Antoniemu pozwolono wrócić do kraju, ale posługę kapłańską mógł sprawować w diecezji kieleckiej w Chodowie. Dopiero po burzliwym 1905 roku władze carskie, na prośbę Biskupa Lubelskiego, zezwoliły Feręzewiczowi na podjęcie posługi w diecezji lubelskiej; w 1906 roku w parafii Kazimierz, a w 1909 roku w parafii Końskowola. Podczas działań wojennych w latach 1914- 1915 Końskowola mocno ucierpiała a ludność przez kolejne lata dziesiątkowała epidemia tyfusu. Ksiądz Antoni wydatnie włączył się w organizowanie pomocy dla swoich parafian, tworzy komitet pomocy ofiarom wojny. „Władza Diecezjalna doceniając jego zasługi odznacza go w 1925 godnością Kanonika Kapituły Kolegiaty Zamojskiej i powierza mu obowiązki dziekana puławskiego”. Zasługi zacnego kapłana były niekwestionowane, ale Antoni Feręzewicz nie był dobrym gospodarzem i administratorem w swojej parafii. W 1925 rada parafialna złożyła do biskupa lubelskiego skargę na kanonika: parafianie żalili się arcypasterzowi na liczne „niedociągnięcia gospodarcze i ekonomiczne w parafii Końskowola” i rzeczywiście ich skargi były uzasadnione. Zapewne proboszcz Antoni mimo swoich licznych przymiotów, podobnie jak jego ojciec Julian, nie grzeszył umiejętnościami sprawnego gospodarowania i zarządzania. W 1928 roku „Władza Diecezjalna przenosi księdza Feręzewicza na proboszcza do Urzędowa”. Jednakże ksiądz Antoni zaczął podupadać na zdrowiu, być może ciężko przeżył zatarg z wiernymi z Końskowoli. W 1933 „prosi o przeniesienie go w stan spoczynku z powodu coraz więcej rozwijającej się astmy i wady serca”. Ponad sześćdziesięcioletni duchowny był więc człowiekiem schorowanym. Osiadł w domu Księży Emerytów w Lublinie, gdzie zmarł 7 maja 1942 roku. Ostatnią wolą księdza Feręzewicza było by jego „doczesne szczątki spoczęły w rodzinnym grobowcu w Końskowoli obok ojca i brata”. Zadość prośbie duchownego uczyniono dopiero 26 października 1960 roku. Ponoć pogrzeb kapłana „przemienił się w manifestację katolicką, w której brało udział kilka tysięcy wiernych”. Miało to wywołać poważne zaniepokojenie wojewódzkich władz Polski Ludowej.
W końcu XIX wieku Feręzewicze opuścili Lute, a ostatni z mieszkających w gminie Modliborzyce Solmanów: Karol Solman- starszy brat Ignacego zmarł w Modliborzycach w 1898 roku. Miejscowy „stary świat” odchodził wraz z jego przedstawicielami. Jak wspomniano na wstępie po ostatnich dziedzicach Lutego pozostało znacznie mniej pamiątek i wspomnień, aniżeli po dzielnym dowódcy partii powstania styczniowego. Z drugiej strony to właśnie Feręzewicze pozostawili po sobie szczególną pamiątkę, która stała się symbolicznym ale pięknym epizodem w historii wsi Lute. W 1890 roku zorganizowano prywatną szkołę elementarną w Lutem29 (ponoć Julian Feręzewicz materialnie wspomógł tę inicjatywę). Jeden z gospodarzy wsi Lute podarował gminie z przeznaczeniem na szkołę, budynek mieszkalny dla nauczyciela z jedną izbą lekcyjną, ogród i 6 mórg ziemi"30. Dodajmy, że one 6 mórg ziemi wcześniej wchodziło w skład "około 20 mórg ziemi ornej wraz z placówką, na której znajdował się dwór z zabudową gospodarczą i ogród". W miejsce dworu we wsi powstała szkoła, w której kształciła się młodzież. Jako żywo, trudno o lepszy i bardziej czytelny pomnik, gdy „stary świat” godnie i pięknie odchodzi do przeszłości a zastępują go nowe zasady funkcjonowania lokalnej społeczności.
opracowanie Marek Mazur
1 Według wnuka Anny z Feręzewiczów- Solman, Tomasza Solmana jest to poprawna forma zapisu tego nazwiska, zgodna z zapisami archiwalnymi i podpisami. W dostępnych archiwaliach i źródłach można spotkać zapis tego nazwiska jako Feręzewicz (np. płyta nagrobna na cmentarzu w Modliborzycach), Fręzowicz, Feręzowicz, Ferenzewicz.
2 We wszystkich XIX wiecznych zapisach z Ksiąg Hipotecznych Lute i Michałów występują jako "nierozdzielna własność dziedziczna".
3 Księga kasowa Obwodu Zamojskiego, Archiwum Państwowe Lublin, NPZ 2a, s. 7–1
4 Rocznik Urzędowy Królestwa Polskiego na rok 1863..., s. 238.
5 List Ignacego Solmana do Pelagii Zembrzuskiej z lutego 1857; prywatne zbiory rodziny Solmanów.
6 Rok 1803 byłby zgodny z inskrypcją nagrobną cmentarza w Modliborzycach, jednak podawana jest też data 1804 i 1802
7 Taką informację o pochodzeniu Antoniego Feręzewicza zapisał proboszcz Modliborzyc ksiądz Siekierzyński. Nie sprecyzowano jednak gdzie znajduje się ta miejscowość.
8 Tadeusz Mencel Gmina dominalna w Królestwie Polskim przed uwłaszczeniem, [w:] Gmina wiejska i jej samorząd, pod red H. Brodowskiej, Warszawa 1989.
9 Archiwum Państwowe w Kielcach(APK), Oddział w Sandomierzu(OS), Hipoteka Janowska, dział II,sygn.241
10 Tamże sygn.264.
11 Tamże.
12 Tamże.
13 APL, RGL Skb., 108, passim.
14 APL, KKSW, 35, s. 343–348.
15 APL, KKSW, 35, s. 343–348.
16 Archiwum Państwowe w Lublinie, Kancelaria Gubernatora Lubelskiego, sygn. 1876:164a, s. 194.
17 Zbiór Praw. Postanowienia i rozporządzenia rządu w guberniach Królestwa Polskiego obowiązujące, wydane po zniesieniu w 1871 r. urzędowego wydania Dziennika Praw Królestwa Polskiego, zebrał i przełożył Stefan Godlewski,, t. VI, Warszawa 1881 Art.15–17.
18 Archiwum Państwowe Kielce, Oddział Sandomierz , Hipoteka Janowska, dział II.
19 Tamże.
20 Proces osiedlania się licznie przybywających z okolic Rozwadowa, Tarnobrzega, Lipy osadników, którzy zakładali nowe gospodarstwa nie został jeszcze należycie opisany.
21 Archiwum Państwowe Kielce, Oddział Sandomierz , Hipoteka Janowska, dział II.
22 Tę powtarzaną lokalną opowieść przytacza też pochodzący ze wsi Lute Marian Maciejewski w swojej książce „Pokoleniowo zaczytani”. W innej wersji legendy pokutować miały dusze bankierów, którzy ziemię kupili od dziedzica i sprzedawali dużo drożej.
23 Ihnatowicz, Vademecum do badań nad historią XIX i XX wieku, cz 1., Warszawa 1967.
24 Są też informacje o 16 morgach ziemi pozostawionej „na użytek dworu”.
25 Gazeta Toruńska, Toruń 21 października 1884, Nr.245 s.4.
26 Na ten błąd w zapisie zwracał uwagę prawnuk Juliana :Tomasz Solman.
27 Relacje Tomasza Solmana, wnuka pani Anny z Feręzewiczów Solman.
28 Biografię Antoniego Feręzewicza spisał ksiądz Stanisław Krynicki w 1961 roku.
29 K. Kołodziejczyk Oświata w gminie Modliborzyce w latach 1944- 1956 [w] Modliborzyce studia z dziejów miejscowości i gminy, praca zbiorowa pod redakcją Dominika Szulca, Lublin –Modliborzyce 2014-2015, s.522.
30 Spisana relacja Władysława Kowalika.
Na skróty
Przydatne linki
Biblioteka w liczbach
