14 października obchodziliśmy Dzień Edukacji Narodowej – polskie święto oświaty. Niech będzie ono okazją do wspomnienia i wdzięczności dla jej pracowników, także tych, którzy odeszli na zawsze.
Właśnie minęła osiemdziesiąta rocznica tragicznej śmierci znakomitego pedagoga i zaangażowanego w działalność niepodległościową człowieka, jakim był Stefan Bąk - nauczyciel Szkoły Powszechnej w Stojeszynie.
Być może ktoś zapyta: skoro to było tak dawno i wiele się wydarzyło przez tych minionych osiem dekad, to po co wspominać i wracać do tych wydarzeń? Istotnie, dramat wydarzył się wiele lat temu, lecz przecież wciąż powracają do niego regionaliści i historycy. Natomiast leciwi ludzie, nieliczni pamiętający ten dramat do dziś go wspominają, a o „swoich nauczycielach” Stefanie Bąku i Stefanie Chrzanowskim zamordowanych w nocy z 27 na 28 sierpnia 1943 roku wyrażają się ciepło, z uznaniem, jak o osobach najbliższych. Może i rację miał Kościuszko, pisząc” Pamięć i wdzięczność w sercu trwalsza od spiżów”? Może. Ale zważyć trzeba, że ta tragedia żywo interesuje dziś młode pokolenie - mieszkańców Stojeszyna i okolic. Może ludzie zwyczajnie potrzebują wiedzy o swojej przeszłości, by budować dzisiejszą tożsamość i przynależność do społeczności ogólnopolskiej i lokalnej? Wszak każda grupa ludzka potrzebuje lokalnych bohaterów, ale nie spiżowych herosów na pomnikach, tylko ludzi zwykłych, serdecznych, żyjących zwykłymi problemami, chociaż też niepozbawionych wad.
Mimo wciąż żywej historii, do dziś brak jest opracowań i artykułów opisujących choćby krótki życiorys tego człowieka, jeśli już, to publikacje skupiają się na samej tragedii. Szkoda, wszak Stefan Bąk był osobowością nietuzinkową. Może pewnym wstępem do rozważań o tym pedagogu stanie się ta krótka publikacja?
Stefan Bąk urodził się 26 lipca 1902 roku w Łukowie na północy Lubelszczyzny jako syn szewca Seweryna Bąka i Bronisławy z Siwaków. Wprawdzie trudno dziś ocenić status majątkowy i zamożność małżeństwa Seweryna i Bronisławy, ale w początkach XX profesja szewca była dość intratnym zawodem. Na tyle intratnym, aby syn szewca z Łukowa mógł uczęszczać nie tylko do szkoły ludowej, ale też do Szkoły Handlowej. Lata I wojny światowej nie zahamowały rozwoju szkół w Łukowie, bo w 1916 roku założono tam 6-letnią Szkołę Realną, a w 1919 roku w Łukowie działa już Gimnazjum Państwowe im. Tadeusza Kościuszki. Zapewne do tych szkół uczęszczał młody Stefan. Jest jeszcze jedna informacja, w jakimś stopniu wyjaśniająca późniejsze antylewicowe poglądy naszego bohatera. Otóż podczas wojny polsko–bolszewickiej wielu uczniów i nauczycieli szkół w Łukowie brało udział w walkach, niektórzy polegli w walce za Ojczyznę.
Natomiast młody Bąk odbył służbę wojskową już po wojnie 1920 roku i otrzymał stopień szeregowego, z którym przeszedł do rezerwy. Już w latach dwudziestych rozpoczął naukę w seminarium nauczycielskim w Lublinie. Dlaczego akurat ta profesja? Oczywiście, nigdy nie poznamy motywów i wyborów, jakie kierowały młodym człowiekiem 100 lat temu, ale możemy je odnieść do losów i wyborów młodzieńców z Modliborzyc, którzy również wybrali seminaria nauczycielskie, choćby Franciszek Wolski, Stefan Chrzanowski, Ignacy Zieliński. Wszyscy ci ludzie pochodzili z zamożniejszych rodzin, a praca w ówczesnej oświacie zapewniała pewne źródło utrzymania. Prawda, nie były to szczególnie wysokie zarobki, ale... zarobki były dużo wyższe, niż nauczyciela pracującego z carskiej szkole ludowej, ponadto oświata była mocno rozwijającą się dziedziną ówczesnego „młodego” państwa polskiego, co dawało widoki na pracę stabilną z możliwością otrzymania miejsca zakwaterowania. Zresztą analogii z życiorysami pedagogów z Modliborzyc będzie więcej.
Pierwsza dostępna nam informacja o zatrudnieniu Stefana Bąka w oświacie to rok 1928, w którym został kierownikiem szkoły w Zofiówce w gminie Łęczna i jak wspomina strona internetowa tamtejszej szkoły, był człowiekiem bardzo energicznym, założył tam m. in. pierwszą bibliotekę szkolną. W środowisku zawodowym poznał Józefę Szymańską, nauczycielkę z Łęcznej, z którą zawarł ślub w Lublinie w 1934 roku. Pani Józefa Bąk pochodziła z Rudnika nad Sanem, urodziła się w 1900 roku jako córka Jana Szymańskiego i Marianny z Koszałków. Szymańscy mieszkali w domu nr 317. Doprawdy, koleje losu bywają przeróżne i potrafią złączyć ze sobą ludzi, którzy nigdy by się nie poznali gdyby... nie było w tym woli Opatrzności. W dwudziestoleciu międzywojennym takie małżeństwa nie należały do rzadkości. Normą pozostawało, aby zawierać związki w obrębie danej grupy społecznej, zawodowej, wyznaniowej. Dbano, by nowożeńcy „legitymowali” się podobnym statusem majątkowym, w te zasady wpisywała się też dbałość o posiadanie przez małżonków podobnego wykształcenia. Dodajmy, na podobnej zasadzie zawarli związki małżeńskie wspomniani nauczyciele wywodzący się z Modliborzyc. Od tej pory, rzeczonego roku 1934, państwo Bąkowie wiedli wspólną ścieżkę zawodową. Nie wiadomo, co zadecydowało o konieczności przeniesienia się rodziny Bąków w południowe krańce Lubelszczyzny. Wiadomo jednak, że exodus objął też ich małą córkę Wiesławę (urodzoną 1934 roku). Być może zadecydowały o tym względy administracyjne lub mieszkaniowe. Dodajmy, pani Józefa w chwili przeprowadzki była w stanie błogosławionym, a ich druga córka - Lidia, urodzona w 1936 r. przyszła na świat w Godziszowie, gdy jej rodzice byli pracownikami tamtejszej szkoły.
W drugiej połowie sierpnia 1936 roku Bąkowie zamieszkiwali już w Godziszowie. Tu znaleźli zakwaterowanie u gospodarza Jana Króla pod n-rem domu 494 i od razu znaleźli zatrudnienie w siedmioklasowej Publicznej Szkole Powszechnej. Zachowane protokoły z posiedzeń rady pedagogicznej posiadają poczynione uwagi przez Stefana Bąka odnośnie trudnych warunków do pracy, wyrażające jego troskę o realizację programu nauczania i działań wychowawczych. Co ważne, ówczesny Godziszów to naprawdę duża, znacząca, a i zamożna miejscowość. Młodzieży i uczniów szkoły podstawowej było tam naprawdę wielu, w dodatku szeroka rozpiętość roczników w jednym oddziale, a tym samym przeludnione klasy lekcyjne, brak pomocy dydaktycznych. Ale w dawnych szkołach wiejskich jest to stale powtarzany temat, obecny również w szkole w Stojeszynie.
Tymczasem rodzina Bąków przeżywała chwile radości i goryczy. Oto w 1938 roku na świat przyszła ich trzecia córka - Maria, ale w jej przypadku los nie okazał się łaskawy. Niespełna siedmiomiesięczna Maria zmarła 27 sierpnia w Godziszowie Dodać trzeba, że był czas, kiedy współczynnik śmiertelności niemowląt utrzymywał się na bardzo wysokim poziomie, porównywalny do dzisiejszych państw Afryki. W przededniu II wojny światowej Stefan i Józefa mogli świętować dziesięciolecie swojej pracy pedagogicznej. Byli w sile wieku i w kwiecie pracy zawodowej. W przyszłości mogli spodziewać się dalszego rozwoju i sukcesów pedagogicznych, ale los chciał inaczej. We wrześniu 1939 roku wybuchła II wojna światowa, nauczanie w szkołach zostało przerwane. Pozostaje jednak pytanie: dlaczego Bąkowie 13 września 1940 opuścili Godziszów, by przenieść się do Stojeszyna? Wiadomo, że po bombardowaniu Janowa Godziszów przez jakiś czas był siedzibą administracyjną powiatu. Czyżby pan Stefan mógł się obawiać władzy okupanta? Może był aktywnym działaczem powstającego podziemia i ruchu oporu? Wiadomo, że w roku 1938 był szeregowym rezerwy, natomiast w roku śmierci miał stopień podporucznika, nie wiemy na razie, jak przebiegała ta ścieżka: gdzie odbył służbę i zdobył wyższy stopień wojskowy. Wiadomo, że został zaszeregowany w Państwowej Komendzie Uzupełnień ( czy nie chodzi o Komendę Rejonu Uzupełnień bo taka była od 1924 roku?) w Kraśniku. Mało tego, w Stojeszynie wcale nie czekała na Bąków praca pedagogiczna. Jak ustalił K. Kołodziejczyk, w gronie nauczycielskim w Stojeszynie roku szkolnego (1940/41) pan Bąk jeszcze się nie znalazł, pozostaje pytanie, kiedy został oficjalnie zatrudniony i kiedy to nastąpiło w przeciągu dwóch lat, do jego śmierci w okresie wakacji 1943 roku?
Ze wspomnień mieszkańców: ludzie biedni, bardzo religijni. Mieszkali w wynajętym pokoju domu w gospodarstwie Stanisława Króla. Stefan Bąk dorabiał u gospodarza, bo nie utrzymaliby się z jednej i w dodatku groszowej pensji. Okupant zabronił pracowania kobietom na stanowiskach nauczycielskich, więc pan Bąk był jedynym żywicielem rodziny. Pozbawieni wystarczających środków do życia, godnie znosili trudne warunki bytowe. Ale nie byli pozostawieni bez pomocy. Ludzie, rodzice dzieci dostarczali żywność nauczycielom. Pan Bąk odbierany był jako "równy człowiek", ale wymagający pedagog. Nocą z 27 na 28 sierpnia 1943 roku został zastrzelony przez najemników ludowej organizacji, na oczach swoich najbliższych i rodziny Królów. Na cmentarz w Modliborzycach trumny zabitych odprowadzały tłumy młodzieży szkolnej i społeczności. Na przełomie roku 1943/44 szkoła w Stojeszynie została zamknięta. Po śmierci męża przeniosła się z córkami do Modliborzyc, tam pracowała do 1946 roku. Brała udział w pierwszym powojennym zebraniu grona nauczycielskiego gminy Modliborzyce jesienią 1944 roku. Jej podpis figuruje w roku szkolnym 1945/46. Około roku 50-tego zabrała trumnę z ciałem męża i miała powrócić w swoje rodzinne strony, mianowicie do Rudnika.
Kim więc był Stefan Bąk? Świetnym pedagogiem i wymagającym nauczycielem? Czy przede wszystkim patriotą, walczącym o wolną Ojczyznę? Wszak podobno o wspieranie prawicowej partyzantki oskarżali go mordercy, wydający na niego wyrok śmierci. Jedno wcale nie wyklucza drugiego, a pan Stefan był też kochającym mężem i ojcem, dobrze spełniającym obowiązki zawodowe, za co cenią go dziś jego byli uczniowie. Jednocześnie był bohaterem, którego nie oszczędził trudny i zły czas okupacji. Skromny, pracowity i nietuzinkowy człowiek, nie tyle spiżowa postać z pomników, co patriota i pedagog, który zginął jako żołnierz i nauczyciel w służbie polski i lokalnej społeczności.
Historię opowiedział: Marek Mazur
Materiały zebrała: Beata B. Wójcik