Na temat kampanii wrześniowej napisano już wiele. Tak wiele, że trudno dodać coś nowego, bardziej odkrywczego. Podobnie jeśli chodzi o zmagania żołnierzy wchodzących w skład grupy płk. Zieleniewskiego, tu godnym poleceniem kompendium wiedzy jest książka Tomasza Bordzania pt. "Grupa pułkownika Zieleniewskiego. Powstanie i działania bojowe we wrześniu 1939 roku" wydana w 2004 roku. Dlatego celem niniejszej wypowiedzi nie jest dokładne, metodyczne opisanie walk jakie rozegrały się między Kraśnikiem a Dzwolą, lecz zwrócenie uwagi na kilka, zdaniem autora, ciekawych i rzadziej poruszanych kwestii.

      Pułkownicy Zieleniewski, Koc, Płonka, Filipkowski byli z różnych partii politycznych, stopnie i doświadczenie wojskowe przed 1918 rokiem zdobywali w różnych armiach zaborców. Przy odprawie kłócili się i nie mogli się dogadać, początkowo dowodzić miał Koc1 , to on inicjował powstanie większej grupy armii i on wykonał zadanie wysadzenia zbiorników z benzyną w Szastarce. Wehrmacht liczył na przejęcie tej benzyny bo Niemcom kończyło się wszystko; amunicja, paliwa no i linie zaopatrzenia, które były coraz dłuższe. Wszystkie te grupy armii spóźniły się na koncentrację pod Tomaszów a armia Lublin gen. Piskor i Brygada Zmotoryzowana płk. Rowecki bili się już pod Tomaszowem. Właściwie to zdążyć nie mogli bo byli zbyt oddaleni od armii Lublin.
       "W myśl rozkazu Naczelnego Wodza miały dotrzeć w miejsce koncentracji na przedmościu rumuńskim" z relacji wynika, że początkowo oficerowie wcale nie byli skorzy do stoczenia homeryckich bojów. Wiedząc o swoim spóźnieniu zamierzali się rozbroić i rozejść. Był kłopot z tym bo większość ludzi była ze wschodnich lub zachodnich stron Polski czyli i tak nie mieli jak wrócić, zostało więc dotrzeć do Rumunii i jak wierzyli wszyscy na wiosnę wrócić do kraju z Francuzami. Stoczenie bitwy stało się koniecznością.
         Podczas narady w Sobieskiej Woli dowództwo nad całością sił zostało przekazane płk. Tadeuszowi Zieleniewskiemu2. Pozostali to płk. Filipkowski3 i płk. Płonka4.
Ustalono, że do granicy z Rumunią zgrupowanie będzie się przebijać trzema kolumnami marszowymi. Dowództwo polskie zdawało sobie sprawę, że drogę na południe blokowała niemiecka 27 Dywizja Piechoty. Bitwa była więc nieunikniona czy raczej wymuszona chociaż siły strony polskiej nie dorównywały niemieckiej 27 DP5; liczyły w przybliżeniu: cztery pułki piechoty, pułk kawalerii, batalion saperów i dwa dywizjony artylerii6. Trzeba jeszcze dodać o kończących się rezerwach amunicyjnych po stronie polskiej, ale i Niemcy mieli kłopoty. Ich 27 DP Odczuwała braki w amunicji i paliwach zresztą też mieli braki kadrowe (czyli stracili już sporo ludzi w walce) i w sprzęcie dlatego wzywali do pomocy Rosjan. Sukces Polaków w starciu z Niemcami (bo wojska polskie odniosły tu niezaprzeczalny sukces nad Wehrmachtem) polegał nie tyle na strategii co: znajomości sił i kłopotów przeciwnika, złej pogodzie, niemieckie samoloty nie latały w tych dniach, no i szybkości, Niemcy nie myśleli, że zgrupowanie jest tak duże i będzie przebijać się tak szybko.
        Dnia 28 września maszerująca z Bychawy na Blinów- Polichnę grupa płk. Leona Koca starła się z czołówką 27 DP ubezpieczającą siły niemieckie rozlokowane wokół Kraśnika. Druga kolumna, dowodzona przez płk. Władysława Filipkowskiego nacierała przez Wysokie- Zdziłowice- Godziszów, w kierunku Janowa. Trzecie polskie zgrupowanie płk. Władysława Płonki rozwijało natarcie przez Żółkiewkę- Turobin- Chrzanów, w kierunku Dzwoli, gdzie starło się z dywizjonem przeciwpancernym wchodzącym w skład 27 Dywizji Piechoty7. Właśnie natarcie najsilniejszego zgrupowania płk. Filipkowskiego odniosło największy sukces. Wojsko Polskie zajęło Janów Lubelski a Niemcy rozpoczęli odwrót w kierunku północnym, na Modliborzyce- Polichnę, wprost na zgrupowanie płk. Koca. To właśnie z żołnierze z tego zgrupowania spoczywają w okolicznych cmentarzach; w Polichnie, Modliborzycach i Wierzchowiskach.
           Polskiego natarcie załamało się jednak wobec odsieczy wysłanej z Kraśnika. Zieleniewski nakazał swoim oddziałom odwrót w rejon wsi Momoty Górne- Kąty. Niestety bohaterskim żołnierzom Wojska Polskiego nie udało się dotrzeć do granicy rumuńskiej. W Krzemieniu i Flisach czekali na nich Rosjanie (jedna z podgrup komandarma Timoszenki).W rejonie Krzemienia reszta zgrupowania płk. Koca została wzięta do niewoli przez Czerwonoarmistów między Krzemieniem a Dzwolą pojawiły się czołgi CA (Armii Czerwonej) T-26.
            Co znamienne właśnie oficerów i żołnierzy z grupy dowodzonej przez samego Zieleniewskiego ujęto najwięcej i najwięcej z nich zabito w Katyniu.
          W rejonie miejscowości Bukowa Rosjanie ostatecznie rozbroili zgrupowanie płk. Zieleniewskiego8. Mimo odniesionego sukcesu Niemcy wciąż obawiali się ataku ze strony polskiej. Jeden meldunków niemieckiego IV Korpusu położeniu 27 Dywizji Piechoty i reszty wojsk polskich donosi: "...Wydaje się pożądane pozostawienie ubezpieczeń 27 Dywizji w celu dokładnego oczyszczenia wymienionego wyżej obszaru na linii Modliborzyce- Dzwola- Turobin" 9. Od Szastarki aż do do Dzwoli do dziś istnieje wiele żołnierskich grobów upamiętniających te wydarzenia, najwięcej (z książki Tomasza Bordzania Grupa Zieleniewskiego) jest ich w okolicach Krzemienia. Wiele mogił nie zostało zidentyfikowanych. Natomiast Niemcom zaginęło ponad 30 ludzi (cztery groby wciąż istnieją w rejonie Wojciechowa10). Nie ekshumowali ich Niemcy bo nie dowiedzieli się gdzie ich pochowano, okoliczna ludność nie wskazała miejsca pochówku poległych żołnierzy Wermachtu gdyż obawiano się kary np. w Polichnie cywilów posądzono o zabicie żołnierzy niemieckich i rozstrzelano. Nierozwiązaną zagadką pozostaje ilu Rosjan pochowano w tej okolicy.
       Poniżej polecam tekst źródłowy, czyli spisane wspomnienia uczestników walk. Ten tekst i inne wspomnienia uczestników walk między Kraśnikiem a Dzwolą można znaleźć we wspomnianej powyżej pracy Tomasza Bordzania.


Przemarsz przez m. Majdan Krzczonowski III przez Rudnik–Suche Lipie–Żółkiewka. Przemarsz bez incydentów. Ze względu na deszcz, ciężkie drogi i zmęczenie oddziałów zarządzono odpoczynek. W rejonie Krzczonowa pułk. dypl. Koc nawiązuje łączność z płk dypl. [Tadeuszem] Zieleniewskim który obejmuje d[o]w[ódz]t[w]o nad wszystkimi czterema grupami (łącznie ze swoją własną) kierującymi się z tego rejonu w kierunku zachodnim na Zaklików. W skład grupy płk. Zieleniewskiego wchodzą następujące grupy: Płk. dypl. Zieleniewskiego „ „ Koca „ „ [Władysława] Płonki „ „ [Władysława] Filipkowskiego Grupy te począwszy od wymarszu z Krzeczonowa są kierowane jako całość rozkazami płk. dypl. Zieleniewskiego. W Krzeczonowie ze względu na ciężkie drogi i zbytnio rozbudowany tabor następuje redukcja taboru do 3–4 wozów na pododdział i najwyżej 5 na baon. Jednocześnie z powodu braku benzyny i niemożności dalszego zaopatrzenia w środki pędne nakazano najdalej idącą redukcję samochodów.

MATERIAŁY ŹRÓDŁOWE 28 IX Przemarsz do m. Zakrzówek przez Borzęcinek–Wola Gałęź. Przemarsz bez incydentów. Przemarsz do m. Pasieka przez Sulów–st. Szastarka–Blinów–Błażek. Porządek marszu: grupa ppłk. dypl. Górnisiewicza w straży przedniej, grupa ppłk. dypl. Pokornego, artyleria, grupa ppłk. Kiszkowskiego, grupa ppłk. Adamusa wysunięta wprzód. W godzinach przedpołudniowych melduję ruch samochodów niemieckich na szosie Janów Lubelski–Kraśnik. Straż przednia podchodzi pod stację Szastarka, zajętą przez oddziały niemieckie. Rozpoczyna się wymiana strzałów. Płk Koc nakazuje grupie ppłk. Górnisiewicza natrzeć na st. Szastarka, na lewo od niego przechodzi do natarcia grupa ppłk. Kiszkowskiego. Moja grupa ma osłaniać natarcie i stanowiska artylerii od północy, grupa ppłk. Adamusa rozwija się na zachód od toru kolejowego z zadaniem osłony natarcia od zachodu. Początkowo oddziały nasze odrzucają Niemców, zajmują stację Szastarka, lecz po paru godzinach Niemcy ściągają znaczne posiłki piechoty i artylerii (około dwóch dyonów), kładą silny ogień na oddziały czołowe, stanowiska artylerii i ugrupowania taborów po uprzednim rozpoznaniu lotniczym i zmuszają nasze oddziały do odwrotu. Otrzymuję rozkaz wycofania się przez Blinów na Błażek, przekazany mi przez adiutanta por. Boćka, w bardzo silnym ogniu artylerii. Na III i VII baon, rozwinięty w myśl otrzymanych rozkazów na skrajach dwóch parcel leśnych, naciera piechota niemiecka, nie wykazując jednak zbytniej energii. Natomiast ogień artylerii niemieckiej jest chwilami bardzo silny. Wydaję rozkazy wycofania się w porządku, przy czym stwierdzam brak jednego plutonu z III baonu. Rannych niewielu, w tym 4 ofi cerów z kompanii ofi cerskiej. Po przejściu oddziałów wycofuję się z adiutantem. Niemcy nie napierają, nękają jednak ogniem artylerii na dalsze odległości i prowadzą rozpoznanie lotnicze. Jednocześnie ukazują się dwa samoloty sowieckie. W myśl otrzymanych rozkazów, grupa wycofuje się na Branew i przechodzi na postój do m. Pasieka. Grupa ppłk. Górnisiewicza i Kieszkowskiego poniosły w tych walkach dość poważne straty. 30 IX Przemarsz do m. Janów Lubelski przez Wierzbowiska–Andrzejów–Biała. Moja grupa [w] straży przedniej. W myśl wiadomości otrzymanych od płk. Koca, Janów został zajęty pod wieczór dnia poprzedniego przez własne oddziały (zdaje się grupę pułk. Filipkowskiego) i miał być wolny od n[ie]p[rzyjacie]la, który w tej walce poniósł poważne straty. Tymczasem Niemcy po przejściu naszych oddziałów zajęli Janów z powrotem, ściągając posiłki z Kraśnika. Straż przednia po przejściu wsi Biała napotyka rozwinięty oddział piechoty w sile około dwóch kompanii. Oddziały VII baonu rozwijają się, wysyłają rozpoznanie. Niemcy od czasu do czasu oddają krótki ogień z kb i ckm. Na północ od Białej, tuż przy skraju wsi, posuwa się własna kawaleria. Odnoszę wrażenie, że chce ona obejść Janów od północnego zachodu, podjeżdżam więc na skraj wsi, chcąc zorientować u d[owód]cy w sytuacji. Przy d[owódz]twie kawalerii zastaję płk. Koca, który mnie powiadamia, że Janów jest silnie obsadzony i nakazuje wycofanie się przez Andrzejów–Godziszów–Branew na Krzemień, by pod tą miejscowością przekroczyć szosę Frampol–Janów Lubelski i zapaść w lasy Ordynacji Zamojskich. Wydaję rozkaz wycofania się III baonowi pod osłoną VII baonu, który stopniowo zrywa styczność z nieprzyjacielem, wycofując się na las [na]południowy zachód od Andrzejewa, Niemcy otwierają bardzo silny ogień ckm i artylerii, przy czym baon ponosi straty kilkunastu zabitych i rannych. Po osiągnięciu lasu na płd. zachód od Andrzejowa, pułk. Koc potwierdza nakazaną oś marszu, wyznaczając jako punkt do osiągnięcia m. Flisy, gdzie będą wydane dalsze rozkazy. Porządek marszu: grupa płk. Kiszkowskiego, ppłk. dypl. Górnisiewicza, artyleria, grupa płk. dypl. Pokornego, ppłk. Adamusa, tabory. O wczesnych godzinach popołudniowych zaczyna się dalszy ruch po nakazanej osi, pod wieczór czoło dochodzi do m. Branew. W czasie ostatniej akcji wzięto pewna ilość jeńców do niewoli, którzy nie wiedzieli nic o stanie wojennym między Niemcami a Francją i Anglią, twierdząc, że się o tym dowiedzieli dopiero od naszych żołnierzy. 30 IX–1 X Z zapadnięciem zmroku moja grupa podchodzi pod m. Branew, gdzie kolumna zostaje zatrzymana. Na przedzie słychać strzały z kb i km oraz widać pociski smugowe światło rakiet. Przed Branewem nadjeżdża podchorąży z rozkazem od pułk. Koca do mnie i ppłk. Adamusa, by oddziały i tabor bojowy wyciągnąć wprzód, resztę taboru pozostawić w kolumnie. Na zapytanie czy dalej czekać, czy maszerować, otrzymuję odpowiedź od podchorążego, że tego nie wie. Słysząc odgłosy walki, daję rozkaz do dalszego marszu, po uporządkowaniu grupy, resztę taboru ma uporządkować adiutant i poprowadzić w ślad za oddziałami. Po minięciu Branewki nadjeżdża ofi cer sztabu płk. Koca z meldunkiem od mjr. Fischera (d[owód]cy art[ylerii]), że płk Koc został odcięty przez bolszewików i prosi o dalsze rozkazy ode mnie, jako najstarszego z pozostałych dowódców. Nakazuję grupie dalszy marsz na Krzemień, sam wyjeżdżam wprzód na północy skraj Krzemienia, gdzie orientuję się w sytuacji u mjr. Fischera. Na północnym skraju wsi zastaję mjr. Fischera i paru ofi cerów sztabu płk. Koca, baterię 105 mm na stanowiskach na wschód od Krzemienia na wysokości jego północnego wylotu. Według meldunku mjr. Fischera, grupa płk. Kiszkowskiego częściowo przekroczyła szosę i zapadła w lasy, przy czym jednak płk Koc został przez bolszewików odcięty. Grupa ppłk. Górnisiewicza została rozbita – przejechało się po niej kilka, wzg[lędnie] kilkanaście czołgów. Szosa u południowego wylotu obsadzona przez sowieckie oddziały piechoty i kawalerii, czołgi na szosie na wschód od Krzemienia. Po zorientowaniu się w terenie stwierdziłem, że poprzednie grupy przechodziły terenem otwartym na wschód od Krzemienia. Wysłałem rozpoznanie cyklistów i cywilnych do zbadania możliwości przekroczenia szosy na zachód od Krzemienia, gdzie teren był częściowo pokryty zadrzewieniem. Rozpoznanie stwierdziło, że o ile wschodnia część szosy jest obsadzona słabo, zaś dalej na zachód nie ma prawdopodobnie obsady, w związku z czym wydałem następujący rozkaz:

Ja z moją grupą przechodzę zachodnim skrajem Krzemienia, w ślad za mną artyleria, która wysyła natomiast ze swej strony rozpoznanie i o ile nie będzie mogła pójść w ślad za mną, wygina dalej na zachód, gdzie prawdopodobnie n[ie]p[rzygacie]la nie ma. Za artylerią posuwa się jeden z baonów (kpt. Polkowskiego) z grupy płk. Górnisiewicza, który zaległ po rozproszeniu go przez czołgi w pobliskim lesie, któremu przesłałem rozkaz przez ofi cera sztabu. Grupa ppłk. Adamusa w ślad za baonem kpt. Polkowskiego. Tabory bojowe zabrać ze sobą, pozostałe podciągnąć w ślad za oddziałami, o ile sytuacja na to pozwoli. Kasę dowództw brygady – o ile się nie da przewieść – zniszczyć. Ruch kierować na wschód od Krzemienia. Moje m[iejsce] p[ostoju] po przebiciu się przez oddziały bolszewickie m. Flisy. Po wydaniu rozkazu podciągnąłem moją grupę ku płdn. wylotowi Krzemienia. Meldunki rozpoznania stwierdzają w dalszym ciągu silną obsadę na wschodzie, słabą albo żadnej dalej ku zachodowi. Podszedłem ku szosie skąd dochodziły wołania bolszewików: „Polak, nie strelaj! Pridi k’nam!”, z czego wywnioskowałem, że zamiary bolszewików nie są zbyt agresywne. Oddział swój przesunąłem na zachodni skraj wsi, nakazując demonstrację ogniową na skraju wschodnim. Z chwilą dojścia czoła oddziału do szosy, rozpoczęto ogień na wschodnim skraju Krzemienia, na co bolszewicy odpowiedzieli bardzo silnym i długotrwałym ogniem kb i ckm. W rezultacie moja grupa przekroczyła szosę, tracąc jedynie część taboru. Podczas marszu na Flisy nadjechał z południa patrol konny od pułk. Koca, meldując, że płk Koc znajduje się [w] zabudowaniach należących do Zofianki (3 km p[ołu]d[niowy] zach[ód] od Krzemienia). Zameldowałem płk. Kocowi o sytuacji i wydanych rozkazach, po czym nastąpił dalszy marsz w kierunku Flisów. Z płk. Kocem znajdowała się grupa ppłk. Kiszkowskiego, która się częściowo przebiła przez oddziały bolszewickie. Flisy osiągnięto około północy, gdzie zajęto kwatery. O godz. 1.30 dnia 1 X napływają meldunki o przebiciu się oddziałów. Meldują się u mnie kolejno mjr Fischer z artylerią, następnie ofi - cer sztabu z kasą, kpt. Polkowski, mjr z oddziału ppłk. Adamusa i park intendentury. Odsyłam wszystkich do płk. Koca, znajdującego się w p[o]ł[u]d[niowej] części Flisów. Oddziały poniosły na ogół minimalne straty, z wyjątkiem grupy ppłk. Adamusa, która posuwając się wschodnią lizjerą Krzemienia zamiast wyminąć wieś od zachodu, poniosła bardzo ciężkie straty, natrafi ając na swej drodze największe skupienie sił i najsilniejszy ogień n[ie]p[rzyjacie]la, skierowany na wieś. W walkach zginął według otrzymanych meldunków mjr [Konrad] Żelazny11 (dca baonu w grupie ppłk. Adamusa) i kpt. Lewicki – zabity lub podstępem wzięty do niewoli – (dca baonu w grupie ppłk. dypl. Górnisiewicza). 1 X Ze względu na stwierdzone czołgi w godzinach przedwieczornych 30 IX także na drodze Biłgoraj–Janów Lubelski (ślady gąsienic i zeznania ludności o 11 czołgach), oddziały ruszyły wcześnie rano w dalsza drogę na Momoty, z dalszym kierunkiem na Zaklików – moja grupa w straży przedniej.
W czasie marszu wyznaczono na postój przejściowy wieś Nalepy i zakomunikowano, że ze względu na sytuację bez wyjścia płk Zieleniewski nawiązał pertraktacje z bolszewikami. W związku z tym płk Koc nakazał odprawę d[owód]ców grup swojej brygady o godz. 15. Około godz. 14.30 nadjechał dca całości płk dypl. Zieleniewski oraz dwaj ofi cerowie sowieccy. Płk Zieleniewski odbył krótką konferencję z płk. Kocem, po czym odjechał. Na odprawie o godz. 15 płk Koc oświadczył, że kapitulacja została podpisana, a o godz. 18 oddziały odchodzą do rozporządzenia dowództwa sowieckiego. Kapitulację spowodowały: brak łączności z jakimkolwiek dowództwem, brak zaopatrzenia w amunicję i żywność, przewaga n[ie]p[rzyjacie]la, specjalnie art. [przeciw]lot[nicze] i broni panc., otoczenie z jednej strony przez Niemców, z drugiej przez bolszewików, przez co się pierścień stale zaciskał, co uczyniło dalsze działania beznadziejnymi, tym bardziej że Niemcy palili miejscowości, na których terenie rozgrywały się walki. Po odprawie odmeldowałem się u płk. Koca z zamiarem przedarcia się na Węgry w myśl rozkazu Wodza Naczelnego, przekazywanego przez radio. Po przybyciu do swej grupy zawezwałem dców baonów, wydałem odnośne zarządzenia i oświadczyłem, że osobiście nie pójdę do bolszewickiej niewoli i kto by chciał iść ze mną, niech się zgłosi do 17.30, ponieważ w tej godzinie odchodzę w kierunku południowym, by się przedostać na Węgry. O godz. 17 dca III baonu zameldował, że ochotników nie ma i że cała kadra ofi cerska i podofi cerska postanowiła in corpore pójść razem z oddziałem do dyspozycji dowództwa sowieckiego. Z VII baonu zgłosił się dca baonu mjr Irzykiewicz i dwóch żołnierzy, poza tym mój pierwszy i drugi adiutant (kpt. Zmarz i por. Bociek) oraz oddany do mojej dyspozycji mjr [Tadeusz Stefan?] Solecki ze swoim adiutantem por. [Janem Romanem Ksawerym?] Rekowskim. Drugiego dnia mjr Solecki, kpt. Zmarz i por. Rekowski zawrócili, twierdząc, że zamiar nasz nie ma widoków powodzenia i że raczej należy iść na północ na Łotwę. Po dojściu na Podkarpacie obydwaj żołnierze odeszli do domów, tak, że granicę węgierską przekroczyli wraz ze mną mjr Irzykiewicz Józef i por. Bociek Maksymilian dnia 19 X 1939 r. Fr.[anciszek] Pokorny, ppłk dypl.

M.Mazur

P.S. Książkę Tomasza Bordzania pt. "Grupa pułkownika Zieleniewskiego. Powstanie i działania bojowe we wrześniu 1939 roku"  możecie wypożyczyć w Bibliotece u Kazimierza w Modliborzycach 


Grupa płk. Zieleniewskiego była improwizowaną i odosobnioną grupą Wojska Polskiego, której działania bojowe rozegrały się na przełomie września i października 1939 roku na terenie południowej Lubelszczyzny. Powstała ona z połączenia mniejszych grup i oddziałów w wyniku zbieżności celów. Źródłem tych działań był rozkaz (dyrektywa ogólna) Naczelnego Wodza do Wojska Polskiego z wieczora 17 IX 1939 roku, który nakazywał po wkroczeniu Armii Czerwonej na tereny Rzeczypospolitej, ogólne wycofanie oddziałów polskich na Rumunię i Węgry.
Grupa składała się z części pułków, batalionów, szwadronów, dywizjonów i baterii, broni głównych i służb, jednostek liniowych, pozaliniowych i szkolnych. Razem omawianą grupę utworzyły cztery mniejsze grupy. Były to: grupa "Kowel" - płk. dypl. Leona Wacława Koca, grupa "Chełm" - płk. dypl. Władysława Płonki, grupa "Niemen" - płk. Władysława Filipkowskiego i grupa "Brześć" - ppłk. dypl. Alojzego Horaka. Dowództwo nad nimi objął 27 września, płk. dypl. Tadeusz Kalina-Zieleniewski, były dowódca 33 Rezerwowej Dywizji Piechoty.
Działania bojowe grupy jako całości trwały 5 dni: 27 września Sobieska Wola - 1 października Momoty. Powstanie i krótki czas istnienia były konsekwencją układu politycznego między III Rzeszą a ZSRR, nazwanego układem Ribbentrop-Mołotow z 23 sierpnia i 28 września 1939 roku.
Grupa znalazłszy się między wrogimi armiami przemieszczającymi się do Sanu - nowej granicy niemiecko-sowieckiej, podjęła 28 września marsz na południe trzema kolumnami. Konsekwencją takiego położenia były walki z Wehrmachtem i Armią Czerwoną. Zmierzając na Węgry, znalazła się ona na wschodnim brzegu rzeki w kleszczach okrążenia. Dalsze działania udaremnili Niemcy, zdobycz "połknął" sowiecki sojusznik. Współpraca agresorów była skuteczna i zakończona Katyniem.
29 września pod Dzwolą i Krzemieniem walczyła grupa "Chełm", w Janowie Lubelskim grupy "Brześć" i "Niemen", pod Polichną Górną grupa "Kowel", wszystkie z oddziałami Wehrmachtu. 30 września grupa "Kowel" walczyła z Niemcami w rejonie Godziszowa, a w nocy z 30 września na 1 października z Sowietami pod Krzemieniem i Dzwolą. Reszta zaś grupy płk. Zieleniewskiego skoncentrowała się nad Sanem, którego nie mogła przekroczyć.
W tej nieprzewidzianej sytuacji okrążenia niemiecko-sowieckiego płk Zieleniewski podjął decyzję o kapitulacji przed Armią Czerwoną. W wyniku dalszych wydarzeń setki oficerów z rejonu Momot, Bukowej, Domostawy, Ździar i Majdanu Golczańskiego popędzonych zostało do obozów w Kozielsku i Starobielsku, a stąd do kaźni w Katyniu i Charkowie.
Nie wszyscy żołnierze usłuchali rozkazu kapitulacji. Wielu wybrało dalszą drogę do granicy rumuńskiej lub węgierskiej. Byli to dowódcy i żołnierze, którzy przegranej wojny nie uznali za zakończoną i potraktowali ją jako jedną z przegranych bitew. Takie rozumienie istoty wojny rodziło w przyszłości walki o wolność Ojczyzny (Tomasz Bordzań, Grupa Pułkownika Zieleniewskiego. Powstanie i działania bojowe we wrześniu 1939 roku, Biłgoraj 2004, s. 5-6).


Leon Wacław Koc (1892–1954), pułkownik dyplomowany WP. W czasie kampanii wrześniowej pomocnik dowódcy Okręgu Korpusu II w Lublinie, od 13 IX komendant garnizonu Kowel, następnie dowódca Grupy „Kowel”. Wzięty do niewoli sowieckiej, jeniec obozu w Starobielsku. W grudniu 1939 r. przewieziony na Łubiankę. Po uwolnieniu w 1941 r. w armii gen. Władysława Andersa, następnie w dowództwie Armii Polskiej na Wschodzie, a potem w dowództwie Jednostek Wojska na Środkowym Wschodzie. Po wojnie pozostał na emigracji
Tadeusz Zieleniewski (1887–1971), pułkownik dyplomowany WP, dowódca 33 DP Rez., a następnie grupy własnego imienia. Po kampanii wrześniowej w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie, m.in. dowódca 3 DP we Francji, 4 DP w Szkocji i wykładowca w Wyższej Szkole Wojennej w Wielkiej Brytanii. Po wojnie zamieszkał w kraju
Władysław Filipkowski (1892–1950), pułkownik dyplomowany WP, dowódca piechoty dywizyjnej 1 DP Leg. w Wilnie, a następnie dowódca grupy własnego imienia. Po kampanii wrześniowej w ruchu oporu, m.in. komendant Obszaru Lwowskiego Armii Krajowej. Aresztowany przez NKWD i osadzony w obozie. Po wojnie zamieszkał w kraju. 28 IX 1994 awansowany pośmiertnie do stopnia generała brygady
Władysław Płonka (1895–1940), pułkownik dyplomowany WP, dowódca 22 puł w Brodach, a następnie Grupy „Chełm”. Zamordowany w Charkowie
Infranterie Diwizjon z Augsbuga w Bawarii dowódca gen. por Friedrich Bergman
W. Szymanek, Z dziejów powiatu janowskiego i kraśnickiego w latach 1474- 1975, Kraśnik 2003, s.107. Relacje i opisy "Bitwy pod Szastarką" często są sprzeczne i różnią w wielu szczegółach.
Tamże, s.108.
Cz. Grzelak, Agresja Sowiecka na Polskę w świetle dokumentów1939 roku. Działania wojsk Frontu Ukraińskiego, Warszawa 1996, t. 2, dok. nr. 166, s. 247- 249.
Tamże, dok nr.163, s.242- 243.
10 Relacja Stefana Jakubca i Kazimierza Jakubca. Chodzi tu o mogiły ziemne w zagajniku „Lisiaki”.
11 Konrad Żelazny (1890–1939), major WP, komendant PKU Suwałki, dowódca batalionu w grupie płk. Adamusa. 8 X 1939 zmarł w szpitalu w Szczebrzeszynie w wyniku odniesionych ran.