Zamiast wstępu kilka słów o znaczeniu zapomnianej ustawy oświatowej

         Zwykliśmy świętować okrągłe rocznice wydarzeń znaczących w historii narodu i państwa polskiego. Wydarzeń wielkich, szczęśliwych i tragicznych. Jak zwykle historia skupia się na rocznicach politycznych, pomijając niemal zupełnie inne niemniej ważne dziedziny życia publicznego. Oto w roku obecnym upływa równe 200 lat od wprowadzenie w Królestwie Polskim Ustawy Oświatowej, ustawy, która zwalniała mieszkańców Królestwa od ponoszenia minimalnych kosztów na funkcjonowanie szkół w każdej większej miejscowości. Zdaniem autora niniejszego tekstu właśnie ta zapomniana ustawa znacząco zmieniła XIX wieczną historię Polski; rzecz jasna nie chodzi tu o zmiany polityczne czy militarne kampanie i powstania narodowe jakie rozgrywały się w tymże wieku, ale zmiany jakie zaszły w mentalności i rozwoju narodu polskiego. Otóż w XIX stuleciu, w Europie zachodniej wyedukowane społeczeństwa były motorem przemian gospodarczych i społecznych to w zaborze rosyjskim i Galicji dostęp do elementarnej edukacji posiadali tylko nieliczni. Ten stan rzeczy utrzymywał się do połowy XX w, mimo że II Rzeczpospolita może się poszczycić znaczącymi sukcesami na polu edukacyjnym. Jednak wielowiekowych zapóźnień nie sposób było nadrobić w ciągu niespełna dwudziestu lat.

            Ta ustawa miała też fatalne następstwa dla mieszkańców Modliborzyc i okolicznych miejscowości. Około 1824 roku zawieszono tu działalność szkoły powszechnej, wcześniej (właściwie „od zawsze”) w Modliborzycach i Słupii istniała szkoła parafialna. Natomiast w momencie zawieszenia zajęć szkolnych, w latach dwudziestych XIX wieku, aż do ich wznowienia miało upłynąć pół wieku. Owszem było to pół wieku wyjątkowo trudne i niekorzystne pod względem gospodarczym. W tym czasie nie brakowało lat, w których na organizację placówki oświatowej zwyczajnie nie było szans ale zorganizowania miejscowej szkoły elementarnej wciąż powracał i wydawał się być bliski realizacji gdyby...
             Jak w skrócie wyglądało jedyne w historii Modliborzyc półwiecze bez działającej placówki oświatowej? Ściślej, jak wyglądały zabiegi o przywrócenie szkoły w Modliborzycach? Jak wyglądał ten problem na tle Lubelszczyzny i w sąsiednich miejscowościach, w oparciu o dane archiwalne? Na ten temat traktuje niniejszego artykułu.

Pół wieku marzeń o miejscowej szkole elementarnej

      Zapewne kiedy zgodzono się na rezygnację z uiszczania składki na lokalne potrzeby oświatowe nikt z radnych nie spodziewał się, że przywrócenie tej instytucji będzie tak trudne, że spotka się z taką obojętnością ludzi wpływowych, w końcu, że tak niefortunnie potoczy się koło historii.
       Po upadku powstania listopadowego w Królestwie Polskim w 1833 roku wprowadzono nową ustawę oświatową, „odpowiednio do położenia i stanu kraju polskiego[1].  Była więc szansa na reaktywację miejscowej szkoły elementarnej (lub jak kto woli podstawowej).
       Organizację systemu szkolnictwa w Modliborzycach obejmowała ustawa 24 II 1834 roku, odnosząca się do organizacji szkół elementarnych na nowych podstawach[2]. Najbardziej obiecującym dla wznowienia pracy tej placówki był artykuł piąty ustawy, w którym polecono zająć się sprawami szkół dawniej istniejących „mając na uwadze, że naprzód każde miasteczko […] takową szkołę posiadać powinno”[3]. Mimo to problemem okazał się fakt, że ta szkoła w chwili wydania rozporządzenia nie istniała od kilku lat, ponieważ "Baczniejszą uwagę zwrócono na szkoły istniejące, te bowiem miały być nadal utrzymane. Na dalszym planie była sprawa szkół dawniej istniejących, które z różnych przyczyn w międzyczasie upadły. Miały one być przywrócone do życia po uprzednim ustaleniu ich prawnej i materialnej podstawy bytu"[4].
        Ponadto nieprecyzyjne stwierdzenie „składka dobrowolna” powodowało uchylanie się od jej uiszczania. Dlatego w osobnym rozporządzeniu doprecyzowano: „składka szkolna w gotowiźnie lub produktach rozkładem przez władzę właściwą zatwierdzonym objęta, do etatu wprowadzona, od mieszkańców do stowarzyszenia już istniejącej szkoły należących, bez różnicy stanu, powołania, sposobu zarobkowania i wyznania, środkami egzekucji administracyjnej, ile razy wypadnie potrzeba, ściąganą być ma[5].
      Nadzorujący szkoły elementarne w województwie lubelskim Dyrektor lubelskiego gimnazjum Daniel Truskolaski i jego następca Kazimierz Nahajewicz wykazali sporo energii, by w myśl ustawy elementarne placówki oświatowe powstały we wszystkich miasteczkach Lubelszczyzny. W tych staraniach wspierała go Komisja Rządowa w Warszawie, która we wrześniu 1834 roku sporządziła dokładny raport stanu szkół w województwie lubelskim. Potwierdzał on stan statystyki z 1830 roku[6]. Następnie Komisja Rządowa nakazała ażeby do końca 1834 roku, „rozesłać do zatwierdzenia gotowe wnioski co do zatwierdzenia stowarzyszeń w tych miastach, organizacji i uposażenia szkół[7].
       Raport, który otrzymał Kazimierz Nahajewicz nie napawał optymizmem. W obwodzie zamojskim w roku szkolnym 1834-35 funkcjonowało tylko 12 szkół elementarnych, w których naukę pobierało 881 uczniów. W całym województwie działało 51 placówek.
       Szkół elementarnych było mało (nawet bardzo mało), ale starania dyrektora lubelskiego gimnazjum zaczęły przynosić efekty i wiele wskazywało że szybkie przywrócenie do życia „modliborzyckiej szkoły elementarnej” było jak najbardziej realne. Jednak dobre chęci i zaangażowanie organów tworzących ówczesną oświatę, nie wystarczyły. Powody, dla których nie powstawała szkoła w Modliborzycach oraz w innych miastach regionu zebrano w kilku słowach: „…nie dosyć jest powtórzyć tylko, że mieszkańcy wojną wyniszczeni składek na szkoły dać nie chcą, że dziedzice miast ofiarowania pomocy się wyłamują, że wreszcie kasy miejskie nie mają dostatecznych funduszów". Potrzebne były fundusze, które lokalne samorządy mogły uzyskać za pomocą odpowiednich ustaw rządowych. Stąd w pełni uzasadniony apel do Komisji Wojewódzkiej: "Skoro przepisy ogólne rządowe raz postanowiły, że szkoły elementarne w miastach istnieć naprzód powinny i wskazały środki do wyszukania i zapewnienia im potrzebnych na utrzymanie się funduszów, staraniem przeto Komisji Wojewódzkiej, jako władzy bliższej wszelkie miejscowe okoliczności znać zobowiązanej, być powinno naprzód pociągnąć z urzędu kogo należy do uczynienia zadosyć przepisom rządowym, a gdyby się spod tych wyłamywał, przekonać się po szczególe, czy przytaczane przyczyny są prawdziwe lub nie”.
        Mimo to 10 lutego 1835 do władz miasta Modliborzyce wpłynęło pismo, w którym nadzorujący szkoły elementarne Dyrektor lubelskiego gimnazjum prosił o dokładne sprawozdanie jak przebiegała organizacja sposobu nauczania w szkole przed jej likwidacją. Jakie szkoła posiadała finansowanie, fundusze oraz budynki. Przy okazji przypomniał swoje wysłane w tych sprawach wezwania, na które nie otrzymał pozytywnej odpowiedzi[8]. Władze miejskie odmówiły świadczeń na szkołę, podając jako powód ogólne ubóstwo i zniszczenia wojenne. Natomiast obiecującą odpowiedź wystosował właściciel miasta Feliks Doliński. Dziedzic odmówił pomocy finansowej na rok 1835/36 tłumacząc się okresową niemożnością wskutek zniszczeń wojennych w czasie powstania listopadowego. Przyrzekł natomiast założyć w przyszłości szkołę własnym kosztem[9].
        Feliks Doliński był prawnikiem, gruntownie wykształconym, posłem i wiceministrem w rządzie Królestwa Polskiego, od 1811 roku właścicielem miasta Modliborzyce. Człowiek ten potrzebę kształcenia elementarnego powinien rozumieć najlepiej. Niestety dziedzic był w stałym konflikcie z magistratem i mieszkańcami Modliborzyc. Często konflikt ten miał bardzo ostry przebieg.
         Ponieważ Doliński, jako poseł sejmu Królestwa Polskiego, stanowczo potępił Powstanie Listopadowe, burmistrz miasteczka Wawrzyniec Łuczycki oskarżył go w 1831 roku przed władzami rewolucyjnymi o kolaborację i szpiegostwo na rzecz Rosjan, (dokładniej o prowadzenie stałej korespondencji z rosyjskim dowódcą )[10] przez co dziedzic mógł mieć poważne kłopoty. Polskie władze wydały rozkaz odprowadzenia Dolińskiego do twierdzy Zamość. Możliwe, że zbieg okoliczności i zeznania burmistrza Janowa wybawiły dziedzica z opresji czy raczej, mówiąc wprost, uratowały Dolińskiemu życie[11]. Pozostał natomiast uraz do burmistrza i radnych miejskich.
           Kilka lat później, w roku w 1835 roku rozpoczął się kolejny zatarg pomiędzy Dolińskim a mieszkańcami Modliborzyc „o powinności mieszkańców wobec właściciela miasta z prawa pańszczyźnianego wynikające”.
          Należy przyznać, że w porównaniu do innych miejscowości Ordynacji Zamojskiej te powinności nie były wysokie. Jednak konflikt przybrał takie rozmiary, że jego rozpatrzeniem zajął się Sąd Ziemski Lubelski. Dekret, mimo stanowego charakteru tego sądu, nie określił zbyt wygórowanej pańszczyzny — rocznie 10 dni żniwnych od poszczególnego mieszczanina posiadającego nieruchomość[12]. Rząd Gubernialny Lubelski, interpretując w 1837 r. powyższy dekret Sądu Ziemskiego przy okazji nowego sporu mieszczan modliborzyckich z dziedzicem, opowiedział się po stronie mieszczan i podkreślił, że „wyrok Sądu Ziemskiego stwierdza jedynie, że ten a ten mieszczanin 10 dni żniwnych odrabia, lecz nie ma wzmianki czyli takowe odrabiać powinni[13]. Doliński rozprawę sądową przegrał. Warunkiem spełnienia przyrzeczenia założenia szkoły elementarnej było dostosowanie się mieszczan do oczekiwań dziedzica „względem praw i powinności wobec właściciela miasta”. Skoro Feliks Doliński musiał na tym polu pójść na ustępstwa; nie mogło być mowy o założeniu i utrzymywaniu przez niego szkoły dla dzieci „nieprzychylnych mu mieszczan”. Zresztą nie był to jedyny zatarg dziedzica z mieszkańcami Modliborzyc. Podobny spór toczono przed sądem w 1851 roku. Wówczas Doliński chcąc zyskać przychylny dla siebie wyrok, powoływał się na swoje zasługi wobec tronu i monarchy gdyż jako poseł nie podpisał detronizacji Mikołaja I za czasów Powstania Listopadowego[14].
         Tymczasem Komisja Rządowa nie zamierzała zwolnić Feliksa Dolińskiego od złożonej obietnicy. Nakazała dopilnować dziedzica Modliborzyc, ażeby wywiązał się ze swojego przyrzeczenia[15] a co do innych miejscowości, w których istniały tradycje posiadania własnej szkoły elementarnej, wcześniej parafialnej; postarać się, by w pozostałych miastach szkoły powstały[16]. Jak się okazało, w przypadku Dolińskiego starania te były bezskuteczne. Udało się natomiast założyć szkołę w Zaklikowie, do której zaczęła z czasem uczęszczać młodzież z Modliborzyc. Za marne pocieszenie można uznać fakt, że bez szkół elementarnych wciąż pozostawało 12 miast województwa lubelskiego[17]. Jeszcze mniej optymistyczne są dane statystyczne za 1838 rok. W guberni lubelskiej jedna szkoła przypadała na 20 tys. mieszkańców, jeden uczeń na 902 obywateli.
        Ostatecznie batalie o szkołę elementarną w Modliborzycach Komisja Rządowa i Wojewódzka przegrały. Dyrektor lubelskiego gimnazjum Kazimierz Nahajewicz całą sprawę podsumował w gorzkich słowach: „małe są nadzieje, by władze administracyjne coś zdziałały, ponieważ mieszkańcy miasta, nie są w stanie opłacać szkołę, dziedzic zaś powodowany niechęcią ku mieszkańcom miasta, nie będąc wcale za zaprowadzeniem szkoły elementarnej, dał odmowną deklaracje”. Komisja Wojewódzka wezwała dyrektora, ażeby sprawę przedstawił Komisji Rządowej z wnioskiem o zaprowadzenie opłat od uczniów za naukę lub udzielenie zasiłków ze skarbu państwa[18]. Jak się okazało i ten pomysł nie odniósł skutku.
         W 1838 roku w ówczesnym powiecie zamojskim Wiadomość statystyczna o liczbie wszystkich zakładów szkolnych Królestwa wymienienia szkoły elementarne w miejscowościach: Biłgoraj, Frampol, Józefów, Szczebrzeszyn, Tomaszów, Kraśnik, Tarnogród, Zamość, Janów, Urzędów, Zaklików, Krzeszów[19]. Starania Kazimierza Nahajewicza o założenie szkoły elementarnej w Modliborzycach zakończyły się fiaskiem. Nie bez racji winą za taki stan rzeczy obarczono Dolińskiego, nazywając go w oficjalnych pismach urzędowych „wrogiem szkoły i oświaty pożytecznej[20]. Z kolei Doliński odpowiadał, że jako szlachcic danego słowa nie cofnie a z obietnic gotów jest się wywiązać.
       Kłopot w tym, że „okresowa niemożność” przedłużała się, a lepsze czasy dla mieszkańców miasteczka nie nadchodziły. W 1841 roku Modliborzyce zostały zniszczone przez pożar[21]. Drewnianą zabudowę miasteczka z trudem odbudowano [22].
        Nie wydaje się jednak prawdą jakoby koszty utrzymania budynku szkolnego i wypłata skromnej pensji dla pracującego w niej pedagoga[23] pozostawały poza zasięgiem możliwości finansowych i dziedzica. Dochód z dóbr Modliborzyce za 1846 wyliczono na 13852 rubli.[24] Dochody Dolińskiego z lat trzydziestych XIX w. są nawet wyższe. Przy czym cena budulca (jednej sosny[25]) wynosiła 2,25 rubla, koszt jednego budynku mieszkalnego Towarzystwo Ogniowe (ówczesna nazwa instytucji ubezpieczeniowej) wyceniło na 100 złp [26] (10zł równe było wartości 1,5 rubla[27]). Wydatki związane z opłaceniem etatu nauczyciela szkoły elementarnej nie przekraczały sum rzędu 200 złotych rocznie.
        Wydatki oświatowe mogły więc być łatwo sfinansowane przez dziedzica. Jednocześnie liczba mieszkańców samych Modliborzyc na przestrzeni 30 lat (1830-1860) XIX w. oscylowała około tysiąca osób. Dzieci do lat dziesięciu stanowiły 19% ogółu ludności, czyli około 200 osób. W szkole elementarnej byłoby więc kogo nauczać.
          Czy dziedzica Modliborzyc należy oceniać tylko negatywnie? Na to pytanie trudno dać jednoznaczną odpowiedź. Jak stwierdzono dziedzic był w stałym zatargu z mieszkańcami miasteczka. Niewątpliwie Doliński jest winny, że w jego dobrach przez kilkadziesiąt lat nie założono pilnie potrzebnej szkoły elementarnej.
         Feliks Doliński zmarł 18 VIII 1855 roku[28]. Danej obietnicy, utworzenia szkoły w Modliborzycach, nie dotrzymał. Być może od początku tego przyrzeczenia dziedzic nie brał na poważnie. Skoro wykształcony dziedzic okazał się „ wrogiem oświaty i szkoły pożytecznej” to przecież poza przysłowiowym „panem” pozostawał jeszcze „wójt i pleban”. Niestety włodarz miasteczka i radni rozkładali ręce pokazując pustą kasę miejską. Cała nadzieja w miejscowym proboszczu...ale ówczesny proboszcz Chryzostom Chojeński wykazał jeszcze mniej zainteresowania niż dwaj poprzedzający go notable.
         Przez wieki znaczący wpływ na utrzymanie i funkcjonowanie szkoły elementarnej w Modliborzycach mieli proboszczowie tej parafii. W wielu przypadkach dbali o rozwój szkoły parafialnej, ponosili koszty jej utrzymania. Komisarz Obwodu Zamojskiego we wrześniu 1841 skierował oficjalne pismo do księdza Chojeńskiego, w którym wypomniał mu brak zainteresowania sprawami oświatowymi w swojej parafii, wskazywał na wieloletnią tradycję istnienia szkoły w tej miejscowości, oraz wzywał do udzielenia pomocy finansowej, wsparcia własną wiedzą i doświadczeniem. Nie był to pomysł nowy ani odosobniony. W tym samym czasie, w Janowie Ordynackim, szkołą elementarną z powodzeniem opiekował się przeor tamtejszego zakonu dominikanów. Ta placówka była dobrze wyposażona i wzorowo prosperowała pod opieką zakonników.
         Pozytywna odpowiedź duchownego na list komisarza mogła przywrócić szkolnictwo elementarne w Modliborzycach. Oczekiwali tego od proboszcza sami parafianie, którzy mimo wszystko, w lipcu 1841 roku zebrali 200 złotych na wyposażenie szkoły. Inicjatywa lokalnej społeczności była dobrym pomysłem. Podstawę utrzymania szkół, podobnie jak dotychczas stanowiły i nadal dobrowolne składki mieszkańców tworzących stowarzyszenia szkolne. W miastach, jeżeli składki były niewystarczające, można było uzupełnić fundusz szkolny z kas miejskich. Ustawa przewidywała też pomoc państwa w wysokości 1/3 ogólnych wydatków szkoły[29]. Nadzieje lokalnej społeczności na posiadanie własnej szkoły wydawały się realne i bliskie realizacji.
          Wielkim rozczarowaniem musiała być pisemna odpowiedź proboszcza, który oświadczył, że mieszkańcy sami zebrali już pieniądze na potrzeby edukacji, ale on sam nie wesprze tej akcji materialnie, w szkole zaś osobiście nauczać nie zamierza z powodu wielu swych obowiązków[30]. Goryczy całej sprawie dodaje fakt, że to właśnie Chryzostom Chojeński- proboszcz parafii Modliborzyce pełnił funkcję opiekuna szkół elementarnych w Zaklikowie i Modliborzycach[31]. A przecież w myśl "ustawy szkolnej" opiekun miał być „najbliższym stróżem szkoły” i pomocnikiem inspektora szkoły obwodowej w dopilnowaniu wykonania postanowień ustawy szkolnej. Na niego przeszły uprawnienia dozorów szkolnych z wyjątkiem tych, które były sprzeczne z ustawą. W sprawach organizacyjnych, gospodarczych i w ogólności — „pomocy do zabezpieczenia pomyślnego bytu szkół parafialnych elementarnych” a przede wszystkim opiekun był zobowiązany "współdziałać z władzami szkolnymi i na każde ich wezwanie dawać im potrzebną pomoc"[32].
         Podsumowując całą sytuację. Szkołę bardzo chcieli mieć na miejscu sami mieszkańcy Modliborzyc. Ich wyrzeczenia i zabiegi czynione w tej sprawie "godne są najwyższej pochwały". Trzeba dodać, że takie inicjatywy mające na celu stworzenie i rozbudowę placówki oświatowej w Modliborzycach, ogół mieszkańców wykazywał jeszcze kilkakrotnie. Niestety, ówczesna władza świecka i duchowna nie była w tym czasie zainteresowana posiadaniem szkoły na swoim terenie. Dlaczego mieszkańcy Modliborzyc nie zdecydowali się utrzymywać szkoły i nauczyciela za własne pieniądze? Ponieważ ich nie mieli. Roczne dochody całego miasta oszacowano na 150-500 rubli[33]. W "trudnych" latach czterdziestych XIX w. dochód Modliborzyc nie przekroczył nawet 200 rubli, chociaż w kolejnych dekadach "zamożność" obywateli wzrastała, niemniej i tak było to już jedno z biedniejszych miast Królestwa Polskiego[34].
         Kolejne lata nie przyniosły korzystnych zmian w systemie organizacji szkół elementarnych. Wprowadzenie w 1851 r. ustawy szkolnej znoszącej obowiązek szkolny oddaliło jeszcze możliwość utworzenia szkoły elementarnej w Modliborzycach. Ta sama ustawa uwalniała mieszkańców miast i wsi od opłat na rzecz szkół, „zwalnia się od obowiązku posyłania do (szkół elementarnych) swoich dzieci, a gdzie gminy nie zechcą mieć szkoły, uwalnia się je od składki szkolnej[35]". Kurator warszawski, Paweł Muchanow, podpisał nawet dekret nakazujący utrudnianie budowy nowych i remontu już istniejących obiektów szkolnych.[36]
         W "biednej" guberni lubelskiej chętnie korzystano „przywileju” zwalniającego od obowiązku szkolnego. Po pierwsze zwalniał od ponoszenia wydatków, nie wielkich, ale jednak wydatków. Okoliczni dziedzice też bywali temu nie przychylni bo postrzegali nauczycieli placówek elementarnych jako „siewców nienawiści do dworu, doradców włościan, autorów wielu skarg i suplik”. Efekt ustawy był łatwy do przewidzenia. Zmniejszyła się liczba szkół elementarnych a nowych placówek nie zakładano.
       Była to zamierzona i jednak skuteczna polityka rosyjskiego zaborcy, mająca na celu niszczenia polskiej oświaty. W tym samym czasie w zaborze pruskim, dokładniej na terenie Wielkiego Księstwa Poznańskiego, Ewaryst Estkowski założył w Poznaniu w 1848 Towarzystwo Pedagogiczne. W latach 1849-53 wydawał dobrze redagowane fachowe pismo dla nauczycieli- "Szkoła Polska". W latach dwudziestych Stanisław Jachowicz redagował w języku polskim pierwsze czasopismo dla dzieci pt. "Dziennik dla dzieci" a w 1824 roku Klementyna z Tańskich Hoffmanowa wraz z Jachowiczem wydali publikację dla dzieci pt. "Bajki i powiastki".
        W tym miejscu nie bez znaczenia jest przywołać inne fakty, czy to „ku pokrzepieniu serc”, czy może dla dołożenia jeszcze do czary goryczy. Na Uniwersytecie Moskiewskim stale zwiększała się liczba studiujących Polaków w 1851 było to 23%  (189 studentów) a w 1861 30  % (520 studentów). W Petersburgu studiujący Polacy stanowili 20% ogółu studentów (ponad tysiąc osób). Na uczelniach w Kijowie, Charkowie i Rydze studiująca młodzież polska stanowiła ponad 30% studentów[37]. Jeszcze ciekawsze konkluzje nasuwają się po prześledzeniu składu narodowościowego „rosyjskiego” korpusu oficerskiego w latach 1862- 1863. Otóż Polacy stanowili w nim: 8,72% generałów; 9,81% pułkowników; 18,47% podpułkowników, 21,82% majorów, 18,77% kapitanów, 20, 84% sztabskapitanów czyli pod kapitanów, 22,47% poruczników i 22.56% podporuczników[38]. Gdyby powstanie styczniowe rzeczywiście było wojną Polaków z Rosjanami to armią cara praktycznie nie miałby kto dowodzić. Brzmi to jak anegdota ale też (chyba nawet bardziej) jest to smutna prawda historyczna.
      W imperium rosyjskim wykształconych i wpływowych Polaków nie brakowało. Szkoda tylko, że ci wykształceni potomkowie polskiej szlachty, budowali i umacniali rosyjskie imperium carów a nie Polskę i społeczeństwo polskie.  Rzecz w tym, że dysproporcje między biednymi a bogatymi Polakami narastały. Z jednej strony pogłębiający się analfabetyzm niezamożnych mieszkańców prowincji z drugiej zwiększająca się polskich inżynierów i wojskowych w Rosji. Najsmutniejszym jest zupełna ignorancja najbogatszych i wpływowych obywateli Królestwa Polskiego objawiająca się  brakiem zainteresowania poprawą losu zależnych od nich chłopów pańszczyźnianych.
        W początku lat sześćdziesiątych w ówczesnym powiecie janowskim o „uwłaszczeniu chłopów, fornali, pańszczyzny wyrugowaniu, przez co w prawie zrównać i wszem elementarne szkoły stawiać[39], mówił jedynie dziedzic Wolicy- Ignacy Solman. Faktycznie „tylko mówił” bo przed powstaniem styczniowym szkoły elementarnej, chociażby w ówczesnej gminie Wolica, nie zorganizował, chociaż był człowiekiem zamożnym. Z drugiej strony okoliczni ziemianie nie mieli zamiaru rezygnować z należnych świadczeń pańszczyźnianych a tym bardziej inwestować w „oświatę” dla ludu. Sposób myślenia i argumenty polskiego ziemiaństwa krótko przedstawił Tomasz hr. Potocki: „Żądać od kogo ofiary z części dochodu lub kapitału, a potem odjąć mu wszelką władzę i kontrolę nad użyciem tego funduszu, nadto przydać mu, mimo jego woli, pokątnego pisarka, którego z majątku wypędzić nie może, a który będzie siał zaród nienawiści między dziedzicem i włościanami, układał skargi dla ostatnich, śledził czynności pierwszego, i te w niekorzystnym świetle władzy donosił[40]. Na gruncie lokalnym spory między Solmanem a miejscowymi dziedzicami musiały mieć ostry przebieg skoro podsumowując je Ignacy Solman stwierdził z irytacją: „Ciemna szlachta, tylko to ciemna lubelska szlachta[41].
      Wśród tego typu sporów i kłótni miejscowych decydentów mijały kolejne lata, ale szkoły elementarnej w Modliborzycach wciąż nie zorganizowano tymczasem w okolicznych miejscowościach takie placówki powstawały. Kolejne wydania Wiadomości statystycznej o liczbie wszystkich zakładów szkolnych Królestwa, za lata 1850 i 1860 informowały, że ówczesnym powiecie zamojskim, oprócz szkół z 1838 roku, przybyły placówki oświatowe w: Irenie, Tarnogrodzie, Dzierzkowicach[42]. W latach 1838-39 w całej guberni lubelskiej na jednego nauczyciela przypadało 23 uczniów[43]. Można by pomyśleć, że ówczesne statystyki przedstawiające stan oświaty nie były złe. Kłopot jednak w tym, że z edukacji korzystało w tej części Królestwa Polskiego tylko 10-15% młodzieży w wieku szkolnym[44]. Po reformie oświatowej z 1851 roku na terenie Królestwa Polskiego 1 uczeń przypadał na 70 mieszkańców. W guberni lubelskiej sytuacja była jednak dużo gorsza bo 1 uczeń przypadał na 134 mieszkańców Lubelszczyzny[45]. Cztery lata później statystyki dla guberni lubelskiej wyglądały jeszcze gorzej bo jeden uczeń przypadał na 156 mieszkańców[46].
       Placówka oświatowa była w miasteczku potrzebna. Bowiem umiejętność pisania posiadała znikoma liczba osób. Potwierdzają to chociażby "Protokoły Rad Nadzorczych". Protokół Rady z 25 sierpnia 1863 roku "podpisało" 62 osoby, ale tylko trzech radnych potrafiło napisać swoje imię i nazwisko. Pozostali swoje autografy opatrzyli krzyżykami[47]. Sytuacja była więc bardziej niż fatalna. Wystarczy uświadomić sobie, że tylko 5% dorosłych mężczyzn z grupy miejskich radnych potrafiło pisać. A przecież chodzi tu o osoby, które wyróżniały się w lokalnej społeczności. W jakim procencie obywatele miasteczka i całej gminy byli więc analfabetami? Może lepiej nie dociekać.
       Ostatecznie szkoła elementarna I stopnia w Modliborzycach została otwarta 1 stycznia 1868 roku, ale  w sumie niewielkie znaczenie miały tu zabiegi lokalnej społeczności gdyż placówkę utworzono „odgórnie” w oparciu o ustawę z 14 czerwca 1864 roku.
        Oczywiście nie oznaczało to, że od tego czasu edukację pobierał ogół młodzieży mieszkającej w gminie. Niemniej po kilkunastu latach jej funkcjonowania z dumą pisano, że „ludzi czytelnych i piśmiennych w Modliborzycach nie brakuje”[48]. Ponadto od początku lat siedemdziesiątych XIX w. wzrasta "zamożność" samych Modliborzyc; takie wnioski można wysnuć analizując oficjalne dane zawarte w rocznikach drukowanych w formie urzędowego kalendarza (Pamjatnaja Kniżka). Wobec tych danych warto zastanowić się:  czy powstanie placówki oświatowej miało znaczący wpływ na wzrost zamożności lepiej wyedukowanej społeczności i dalszy rozwój powiększającej się osady?

Marek Mazur


[1] Ustawa dla gimnazjów szkół obwodowych i elementarnych czyli parafialnych w Królestwie Polskim. Warszawa 1834. Tytuł I. Rozporządzenie ogólne. Tytuł II. O szkołach elementarnych czyli parafialnych.
[2] Rozporządzenie Komisji Rządowej Spraw Wewnętrznych, Duchownych i Oświecenia Publicznego, Wydział Wyznań i Oświecenia, Warszawa 24 II 1834, nr 7446/26231 i 7799/27301.
[3] Rozporządzenie Komisji Rządowej SWD i OP z 24 II1834 at.18 i 20.
[4] J. Dobrzański, Ze studiów nad szkolnictwem elementarnym Lubelszczyzny w pierwszej połowie XIX w, Wrocław 1968, s.41..
[5] WAP Lublin, Rep GWL vol.654 Reskrypt Komisji Rządowej SWD i OP 27 I 1834 nr.578/2716.
[6] Raport wymienia brak szkół elementarnych w 22 miastach. Były to Bełżyce, Bychawa, Czemierniki, Firlej, Głusk, Józefów nad Wisłą, Kamionka, Markuszów, Michów, Piaski, Wieniawa, Rejowiec, Izbica, Wojsławice, Komarów, Jarczów, Łaszczów, Annopol, Krzeszów, Krasnobród, Modliborzyce, Zaklików.
[7] Tamże Vol. 942 Komisja Rządowa SWP i OP do dyrektora gimnazjum z 14 X 1834 nr 10831.
[8] WAPL Rep. GWL Dyrektor gimnazjum do Komisji Wojew. Lub. i magistratów miejskich 10.11.1835 nr 147.
[9] Tamże, vol. 342. Komisja Wojew. Lub. do dyrektora gimnazjum 17.XI.1835 nr 54530.
[10] APL, KWL, sygn.1329, Doliński do KWL, 15 XI 1831, k. 42-45.
[11] Tamże, k.42-45.
[12] Tamże, AKRSW n r 3816, s. 70v—72. Dokument ten był przedstawiony w 1837 r. Rządowi Gubernialnemu Lubelskiem u i Komisji Rządowej Spraw Wewnętrznych przez mieszczan. Obecne akta wyroku tego nie zawierają.
[13] Tamże.
[14] J. Mazurkiewicz, W. Ćwik Własność w miastach prywatnych Lubelszczyzny doby Księstwa Warszawskiego i Królestwa Kongresowego (1809-1866). Lublin 1957 s.40.
[15] WAPL Rep. GWL vol. 942, Komisja Rządowa SWD i OP. do dyrektora gimnazjum lubelskiego 9.1.1836 nr 14732 oraz kopia rozporządzenia wysianego do Kom. Wojew. Lub. z tej samej daty.
[16] Tamże.
[17] Tamże, Firlej, Głusk i Kamionka w obwodzie lubelskim, Jarczów, Komarów, Łaszczów i Wojsławice w hrubieszowskim, Rejowiec w krasnostawskim, Modliborzyce, Annopol, Krzeszów i Krasnobród w obwodzie zamojskim.
[18] WAPL Rep. GWL vol. 942, Komisja Rządowa SWD i OP. do dyrektora gimnazjum lubelskiego 9.1.1836 nr 14732 oraz kopia rozporządzenia wysianego do Kom. Wojew. Lub. z tej samej daty. Tamże, Dyrektor gimnazjum do Komisji Rządowej SWD i OP 15.XI.1836 nr 1880.
[19] Wiadomość statystyczna o liczbie wszystkich zakładów szkolnych Królestwa, z podaniem miejscowości, w których się znajdowały w roku 1838 [w] R.Geber Szkolnictwo Królestwa Polskiego w pierwszym dziesięcioleciu rządów Paskiewicza, Rozprawy z Dziejów Oświaty 2, 167-197, Warszawa 1959.
[20] Stefan Truchim Jan Dobrzański, "Z dziejów walki o szkołę elementarną w Królestwie Polskim w pierwszej połowie XIX wieku", "Studia Pedagogiczne", 1956, 3 Rocznik Lubelski 3, 303-304 1960.
[21] APL, RGL., Adm. Sygn.1672, Opis statystyczny miasta Modliborzyce [1860]k. 158-165.
[22] Tamże...s.165.
[23] Jak mocno niedoinwestowane (zaniedbane) były budynki przeznaczone na potrzeby edukacyjne opisuje Józef Miąso w Reformy oświatowe w Prusach, Austrii i Rosji i ich wpływ na szkolnictwo na ziemiach polskich w drugiej połowie XIX w.
[24] APL., DSTKZ, sygn. 115, Wyciąg z lustracyj dóbr prywatnych wiejskich Modliborzyce przez Komisarza lustracyjnego Sotowskiego w roku 1846 k.172-184.
[25] Do 1860 w Modliborzycach były jedynie dwa „budynki murowane”.
[26] APL., DSTKZ, sygn. 115.
[27] Wojciech Kalwat Pieniądz Polski przez wieki w: Mówią Wieki nr.11, IX 2011.
[28] Księga hipoteczna dóbr Modliborzyce, Wypis aktu zejścia, 7 X 1856.
[29] Jan Dobrzański Sprawa rozbudowy publicznych szkół elementarnych w województwie lubelskim w latach 1833 - 1840 [w] Rocznik Lubelski 1958 s 147-162.
[30] „Opiekun szkoły elementarnej w Modliborzycach do komisarza obwodu zamojskiego 3 listopada 1841r.”, Arch. Paraf. Modl., bez sygn.
[31] Wykaz tabelaryczny duchowieństwa świeckiego dekanatu zaklikowskiego diecezji lubelskiej ułożony w roku 1856”, Arch. Paraf. Modl. bez sygn.
[32] Rozporządzenie Komisji Rządowej SWD i OP z 24.11.1834. § 1, 2, 5, i 12.
[33] K. Dumała, Przemiany przestrzenne miast i rozwój osiedli przemysłowych w Królestwie Polskim w latach 1831 – 1869, Wrocław 1974, s. 35 – 36.
[34] APL, RGL taj. 91 –111.
[35] S. Sempołowska: Reforma szkolna 1862 r. Warszawa 1862, s.31.
[36] Draus, R. Terlecki, Historia wychowania, t. 2: Wiek XIX i XX, Kraków 2005, s. 264.
[37] M. Świder, Jak stwarzaliśmy Rosję. Polskie korzenie rosyjskiego imperium, Wyd. Fronda 2020, s.279.
[38] Tamże  s.188.
[39] Korespondencja Ignacego Solmana z lat 1856-1862, niedrukowane zbiory rodziny Solmanów.
[40] A. Krzyżtopór- (T.Potocki), O urzędzeniu stosunków rolnych w Polsce, Poznań 1851; s.529.
[41] Tamże.
[42] Wiadomość statystyczna o liczbie wszystkich zakładów szkolnych Królestwa Stan szkół elementarnych w Królestwie Polskim w latach 1840, 1845, 1850, 1855 i 1860 [w] R.Geber Szkolnictwo Królestwa Polskiego w okresie międzypowstaniowym, Rozprawy z Dziejów Oświaty 3, 31-142, Warszawa 1960.
[43] Jan Dobrzański, Ze studiów nad szkolnictwem elementarnym Lubelszczyzny w pierwszej połowie XIX wieku, Wrocław 1968, s. 120.
[44] Tamże.
[45] J.Grabiec (Dąbrowski), Rok 1863. Poznań 1913, s.44.
[46] J. Kucharzewski,Epoka Paskiewiczowska. Losy oświaty, Warszawa 1914.
[47] Protokół Rady Nadzorczej” z dnia 25 sierpnia 1863r., Arch. Paraf. Modl., bez sygn.
[48] Gazeta Świąteczna 1889 nr.8 s.6.